Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Godard znów na barykadach. „Księga obrazów” w Cannes

87-letni Jean-Luc Godard nakręcił kolejny antyfilm zatytułowany „Księga obrazów”. 87-letni Jean-Luc Godard nakręcił kolejny antyfilm zatytułowany „Księga obrazów”.
W rankingu „Screen Daily” „Księga obrazów” nieznacznie wyprzedziła „Zimną wojnę” i obecnie przewodzi stawce najlepszych filmów konkursowych.

Jak ze zbiorowej tragedii nie zrobić rozrywki? W kinie ta ambiwalencja wydaje się szczególnie trudno rozwiązywalna, gdyż większość filmów poświęconych wojnie to czysty spektakl i show.

„Księga obrazów” o wojnie i przemocy

Unikając tej pułapki, a zarazem rozwijając własny nowofalowy język komunikowania się za pomocą sztuki, 87-letni Jean-Luc Godard nakręcił kolejny antyfilm zatytułowany „Księga obrazów”, tym razem poświęcony właśnie wojnie. Nie jakiejś jednej, konkretnej, tylko w ogóle: przemocy, na której ufundowane są wszystkie bez wyjątku społeczeństwa i państwa.

Eksperyment polega na tym, że Godard tworzy coś w rodzaju strumienia świadomości, niewiele się przejmując, ile z tego zrozumie widz. Obchodzi go wyłącznie jego własna antynarracja prowadzona dwutorowo.

Wbrew regułom kina rozrywkowego

Na obraz składają się strzępy wybranych przez reżysera scen z bogatego dorobku X Muzy. Są tam m.in. fragmenty krwawych hollywoodzkich widowisk, filmów dokumentalnych o Wietnamie, policyjnych kronik, reportaży z procesów zbrodniarzy, autentycznych egzekucji dokonywanych przez ekstremistów Państwa Islamskiego itp.

Niektóre ujęcia trwają nie dłużej niż ułamek sekundy, inne wloką się niemiłosiernie, ale z jakichś powodów reżyser nieoczekiwanie zmienia ich format lub dodaje barwę, więc zawsze coś się dzieje, oczywiście pod prąd oczekiwaniom publiczności, wbrew konwencjom i regułom kina rozrywkowego.

Reżyser jakby z zaświatów

Drugi nurt narracji to odautorski komentarz, wygłaszany przez Godarda zza ekranu, oczywiście nieprzypominający logicznego wykładu. Zdania rzucane są na zasadzie luźnego ciągu skojarzeń. Raz to będzie uwaga o ukochanym przez ludzkość horrorze zabijania. Innym razem smutne wyznanie o raju utraconym, symbolizowanym przez Bliski Wschód i wszystko, co się z nim stało w XX wieku.

Dźwięk chrapliwego, niewyraźnego głosu francuskiego reżysera dobiega jakby z zaświatów. Palec wymierzony w górę sugeruje, że nieobca mu jest rola opatrznościowego mędrca, pragnącego pouczyć cierpiące, zagubione jednostki, że chyba za mocno zboczyły z kursu i najwyraźniej jakaś kara im się za to należy.

Ostrzeżenie przed apokalipsą

Jest oczywiste, że patrząc ze swojej wyniosłej, szwajcarskiej perspektywy, Godard chce przestrzec przed nadciągającą albo trwającą – jak się należy domyślać – apokalipsą, co szalenie się spodobało zwłaszcza weteranom 1968 roku, z łezką w oku wspominającym dawne czasy, gdy robiąc kino, można było jeszcze zmieniać świat.

W rankingu „Screen Daily” „Księga obrazów” nieznacznie wyprzedziła „Zimną wojnę” i obecnie przewodzi stawce najlepszych filmów konkursowych, do czego jednak należy mieć dystans. Godard jest największą żyjącą legendą kina. Od przeszło dwóch dekad nie pokazuje się publicznie. Zanurzony w hermetycznym świecie oderwanych od rzeczywistości idei, tworzy awangardowe eseje na pograniczu bełkotu.

Dla garstki wyznawców są to zawsze objawienia godne wnikliwego studiowania. Teraz, gdy obniżył loty i zaczął się posługiwać relatywnie bardziej przystępnym kodem, niektórzy odebrali to jako krok we właściwą stronę.

Czytaj także: Gorąca wojna w Cannes. To będzie inny festiwal

Reklama

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi. Zamów już dziś najnowszy Pomocnik Historyczny „Polityki”

Już 24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny „Dzieje polskiej wsi”.

Redakcja
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną