Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Film

Wolfgang Amadeusz Godard

Recenzja filmu: „Ja, Godard”, reż. Michel Hazanavicius

Louis Garrel jako poddany filmowemu odbrązowieniu Jean-Luc Godard Louis Garrel jako poddany filmowemu odbrązowieniu Jean-Luc Godard Film Point Group / materiały prasowe
Po trwającym nieprzerwanie pół wieku nieznośnym balsamowaniu Godarda niczym lewicowego świętego, wreszcie ktoś odważył się pokazać prawdę.

Film Michela Hazanaviciusa („Artysta”) o Jean-Lucu Godardzie, legendarnym ojcu francuskiej nowej fali, najodważniejszym eksperymentatorze i erudycie europejskiego kina, jest prześmiewczą komedią. Co dla fanów reżysera może okazać się barierą nie do pokonania. To jadowity, lecz także podlany ciepłym humorem pamflet na radykalizację ideologiczną mistrza, która miała miejsce po premierze źle przyjętej „Chinki” w 1967 r. Wtedy też 37-letni autor „Do utraty tchu” nawiązał romans z nastoletnią aktorką i przyszłą pisarką Anne Wiazemsky (zmarłą cztery miesiące temu wnuczką Françoisa Mauriaca, której wspomnienia posłużyły za kanwę scenariusza), zakończony ich nieudanym małżeństwem.

Ja, Godard (Le Redoutable), reż. Michel Hazanavicius, prod. Francja, 102 min

Polityka 5.2018 (3146) z dnia 30.01.2018; Afisz. Premiery; s. 78
Oryginalny tytuł tekstu: "Wolfgang Amadeusz Godard"
Reklama