Ukazała się właśnie nowa książka Stanisława Lema "Bomba megabitowa". Jest to zbiór esejów poświęcony w głównym swoim zrębie skutkom rewolucji informatycznej. Rewolucję taką przewidział Lem dokładnie 35 lat temu w pierwszej swojej książce eseistycznej - "Summa technologiae". Wówczas, czyli w 1964 r., świat zdawał się jeszcze ufać w pozytywne moce techniki, wszak ludzie zaczęli latać w kosmos, a na Ziemi budowano wielkie jak ołtarz Kościoła Mariackiego "mózgi elektronowe". Pisarze fantastycznonaukowi podnieceni ową pospólną ufnością roztaczali przed czytelnikami obrazy przyszłości, gdzie człowieka w co bardziej uciążliwych czynnościach zawsze wyręczał robot. Przy okazji pojawił się nowy motyw wojny światów: zmagania ludzi z obdarzonymi sztuczną acz wyjątkowo wredną inteligencją robotami.
"Summa technologiae" niezależnie od zdumiewającej trafności prognoz co do przyszłych wynalazków (między innymi dokładny opis komputerowej wirtualnej rzeczywistości, czego nikt prócz Lema sobie wtedy nie wyobrażał) wydaje się dziś dziełem całkiem przynależnym do ducha tamtych czasów. Przede wszystkim z powodu samego obszaru zainteresowań, czyli skupienia się na kwestii rozwiązań technologicznych, które zdawały się prymarne wobec wszelkich innych sfer ludzkiej aktywności i jej rezultatów. Dostrzec w tym można zresztą podobieństwo nie tylko do ówczesnej beletrystyki fantastycznonaukowej czy futurologii, ale też do najgłośniejszych wtedy koncepcji z zakresu teorii kultury. Otóż spore fragmenty "Summy" poświęcił Lem technologiom umożliwiającym człowiekowi nieograniczone przedłużenie zasięgu jego zmysłów.