Polskie wybory prezydenckie 2020 r. W pierwszej turze mieli się zmierzyć Adrian Dudek i Donald Zus. Jednak dzięki zmowie piarowców innych przegranych polityków obu pokonują nieśmiertelni: Hitler i Stalin. Po czym drugą turę wprawdzie wygrywa ten drugi, ale Prezes wprowadza stan wojenny i proponuje premierostwo Adolfowi.
Autor tej prowokującej satyry Jakub Kuza sięgnął po aż taką kłonicę, bo – jak pisze – jest przerażony igrzyskami chorej nienawiści w polskiej polityce. „Jeszcze nie jest za późno, aby zatrzymać to szaleństwo. Inaczej nie będą nam potrzebni Stalin i Hitler. Wybijemy się sami nawzajem”. Na tę powieść można by machnąć ręką jak na kabaretowy skecz, gdyby nie wpisywała się w szerszą pokusę przywracania do życia wampirów totalitaryzmu.
Wojna polsko-polska
Inspiracją takich pomysłów jest zapewne ogromny sukces niemiecko-węgierskiego autora Timura Vermesa z 2012 r. W książce „On wrócił” Hitler, obudzony z letargu w Berlinie Angeli Merkel, zostaje zawłaszczony przez media. W autorskim late night show mówi swoje. Szefowie odbierają to jako atrakcyjną satyrę, a Adolf – jako początek powrotu na polityczną scenę.
U Kuzy niby jest podobnie. Niezniszczalni Adolf i Josif przetrwali. Nie mają chwilowo szans przeskoczyć Putina i Angeli. A w polsko-polskiej zimnej wojnie widzą szansę na powrót do gry. Dwa sztaby przegranych polityków – postpeerelowskiej lewicy oraz prowincjonalnych narodowców – stawiają na autorytarne ciągoty ich elektoratów. A cała reszta to wizerunkowa palcówka. Tyle że to wszystko wisi w próżni.
Führer i Generalissimus to rzeczywista polska trauma gwałtu i upodlenia. Ale obaj nie są tą częścią polskiej tożsamości, z którą każdy wewnętrznie by się zmagał.