„Dziwię się, że ktokolwiek chce opowiadać inne historie niż te o sztucznej inteligencji” – powiedział scenarzysta Jonathan Nolan po premierowym pokazie finałowego odcinka drugiego sezonu „Westworld”. „To nasza ostatnia szansa, SI niedługo stanie się faktem i wtedy każe nam przestać o sobie pisać”.
Faktycznie, on sam w ostatnich trzech projektach, a więc filmie „Interstellar” (nakręconym ze starszym bratem Christopherem Nolanem, z którym współpracują od lat) oraz serialach „Impersonalni” i „Westworld”, zagłębia się właśnie w te kwestie. Świadomość i sztuczna inteligencja interesowały go od dawna. Reszta nie jest już taka prosta, podobnie jak sama fabuła „Westworld”, mieszająca linie czasowe i perspektywy, igrająca z widzami na wielu poziomach. Również sam proces produkcji tego serialu kryje wiele zaskakujących faktów.
Westworld jak Facebook?
Przede wszystkim to żona i współpracowniczka Nolana Lisa Joy namówiła go do rozważenia nakręcenia serialowej wersji filmu Michaela Crichtona z 1973 r., w Polsce znanego jako „Świat Dzikiego Zachodu”, opowiadającego historię westernowego parku rozrywki, w którym liczne atrakcje gościom zapewniają roboty. Z propozycją remake’u do pary twórców przyszedł producent J.J. Abrams. Nolan początkowo był niechętny, to jego żona zauważyła więc w tej historii potencjał i to jej wizja zdefiniowała serial.
– Jednym z aspektów „Westworld”, który przyciągnął nas do tego projektu, była możliwość podejścia do westernu i do fantastyki naukowej w inny sposób niż robiono to dotychczas – mówi Joy, na której serialowe CV przed „Westworldem” składały się „Gdzie pachną stokrotki” i „Tożsamość szpiega”.