Klasyki Polityki

Ona miała siłę

Kora. Ona miała siłę

Jej głos był donośny, wnosiła do debaty publicznej własne doświadczenia. Jej głos był donośny, wnosiła do debaty publicznej własne doświadczenia. Andrzej Świetlik / Forum
„Maa-nam być le-piej” – głosił jeden ze sloganów jej zespołu. Całe życie Kory było jak próba realizacji tego hasła.
Mroczne, depresyjne doświadczenia wyrzucała z siebie w czasach Maanamu z nieprawdopodobną ekspresją i energią.Arkadiusz Lawrywianiec/Forum Mroczne, depresyjne doświadczenia wyrzucała z siebie w czasach Maanamu z nieprawdopodobną ekspresją i energią.

Szok, szok i jeszcze raz szok – tak podsumowała to po latach Kora. Podobnie reagowali widzowie Opola 1980, widząc ją na scenie, krótko ostrzyżoną, z pewnym siebie uśmiechem śpiewającą „Boskie Buenos” na czele rockowego zespołu, który na festiwalu polskiej piosenki wydawał się bytem jak z innej planety. Dziennikarze mówią dziś, że to był sygnał nowej fali dla polskiej sceny rockowej. Publiczność zobaczyła start jednej z najszybszych współczesnych karier scenicznych – kompletny pomysł, nowoczesne brzmienie i tworzącą pełną artystyczną kreację wokalistkę, która prowokowała tekstem i zachowywała się, jak gdyby już była wielką gwiazdą: „Tymczasem żegnam panie dziennikarzu / I niech pan nie zapomni przesłać / Stu egzemplarzy gazety z wywiadem / Podaruję panu zdjęcie z autografem?”. Brzmiało to jak samosprawdzająca się przepowiednia.

Trudne dzieciństwo

O tym, co kryło się za tym uśmiechem i za tą pewnością siebie, dowiedzieliśmy się wiele lat później. Życiorys Olgi Aleksandry Ostrowskiej (z domu), później Jackowskiej (po pierwszym mężu), a wreszcie Sipowicz (po formalizacji wieloletniego związku z Kamilem Sipowiczem) do pogodnych nie należał.

Rodzice byli repatriantami – ze Lwowa (matka) i Buczacza (ojciec) – którzy, jak pisała Kora w swojej autobiografii, nie potrafili się odnaleźć w powojennej Polsce. Przyszła na świat jako piąte dziecko w rodzinie mieszkającej w 30-metrowej krakowskiej suterenie. Żyli w trudnych warunkach, w biedzie. Matka, w chwili narodzin Olgi już po czterdziestce, zachorowała na gruźlicę i kilka lat spędziła w szpitalu, ojciec nie był dobrym opiekunem, więc w wieku czterech lat dziewczyna trafiła do domu dziecka. Prowadziły go siostry zakonne, które – jak sama wspominała – psychicznie i fizycznie znęcały się nad podopiecznymi.

Polityka 31.2018 (3171) z dnia 31.07.2018; Pożegnanie; s. 92
Oryginalny tytuł tekstu: "Ona miała siłę"
Reklama