KUBA WOJEWÓDZKI: – Zacznijmy z grubej rury. Co najbardziej rockandrollowego zrobiłeś w swoim dotychczasowym życiu artystycznym?
DAWID PODSIADŁO: – W hotelu w Krakowie wystawiłem za okno obraz. Na parterze.
I to był twój szczyt rock and rolla?
Kiedyś podpaliłem na koledze z zespołu koszulkę. Niestety, to się wymknęło spod kontroli i koszulka zaczęła płonąć. Ale nawet on się śmiał.
Naprawdę się śmiał?
No długo po tym, jak go zgasiliśmy.
Dobra. Zacznijmy jeszcze raz. Zniknąłeś na ponad półtora roku. Miałeś odpocząć od show-biznesu i nabrać dystansu. Udało się?
Na pewno odpocząłem, ale też zdążyłem się już zmęczyć odpoczywaniem. Wydaje mi się, że najcenniejszą rzeczą, którą wyciągnąłem z okresu bez muzyki, była lekcja, że jestem jeszcze zbyt młody, żeby nie robić nic. Za dużo mam w sobie energii i za dużo muzyka daje mi chęci do życia, abym od niej uciekał na tak długi czas. Młodzieńczego zapału nie należy wysyłać na emeryturę.
Czesław Niemen opowiadał mi kiedyś, że jak artysta ma za dużo czasu dla siebie, to automatycznie zaczyna pieprzyć swoje życie. Zdążyłeś coś zepsuć w tym okresie?
(...)