Męskość schodzi ze sceny?
W mijającym roku najgłośniejsze nazwiska nie należały do twórców
Najgłośniejsze nazwiska w teatrze w mijającym roku nie należały do twórców. Mimo że Krystian Lupa i Krzysztof Warlikowski objeżdżają świat ze swoimi najnowszymi spektaklami, a Jan Klata odebrał w Petersburgu nagrodę Nowych Rzeczywistości Teatralnych, najwięcej mówiło się o Cezarym Morawskim i Marku Mikosie. Pierwszego wreszcie udało się odwołać z dyrekcji Teatru Polskiego we Wrocławiu, po ponad dwóch latach niszczenia prestiżowej sceny. Raport NIK ujawnił, że teatr ma 1,3 mln długu, a dyrektor obok comiesięcznej pensji w wysokości 12 tys. zł zarobił dodatkowe 186 tys. za występy, próby, reżyserie i scenografie (dzielone z reprezentującą go wobec własnej sceny agencją artystyczną). Dodatkowo teatr dopłacił 60 tys. zł do ceny wynajmu jego czteropokojowego mieszkania oraz wypłaca odszkodowania aktorom zwolnionym przez dyrektora niezgodnie z prawem. Mikos, który w ciągu sezonu sprowadził krakowski Stary Teatr do roli podrzędnej sceny, pozostaje na stanowisku, ale ceną jest głowa dyrektora artystycznego Jana Polewki i zgoda na to, by obecny sezon zorganizowała Rada Artystyczna wyłoniona z zespołu teatru.
Wspierające obu dyrektorów Ministerstwo Kultury ogłosiło konkurs na dyrekcję Instytutu Teatralnego im. Zbigniewa Raszewskiego w Warszawie. Mogło pozostawić na stanowisku dotychczasową dyrektorkę (a także pomysłodawczynię i współzałożycielkę, razem z Maciejem Nowakiem, instytucji) Dorotę Buchwald, list z poparciem dla jej pracy podpisało prawie 1,3 tys. ludzi kultury z – to fenomen – obu stron polskiej barykady. W piątek komisja konkursowa nie poparła żadnego z kandydatów, w tym Doroty Buchwald, otwierając ministrowi drogę do wyboru szefa IT.
Kobiety w klatce
Swoje teatralne odsłony miała w tym roku akcja #MeToo. Studenci i studentki reżyserii Akademii Teatralnej od lat alarmowali władze uczelni w sprawie nękającego ich i molestującego profesora-alkoholika, ale był nie do ruszenia.