Debiutancki album Perfect Son, nagrany przez Tobiasza Bilińskiego, ukazał się w połowie lutego. Płyta grupy Trupa Trupa, jak właśnie ogłosiła ta sama wytwórnia – Sub Pop – pojawi się późnym latem. Wywodzące się ze Seattle wydawnictwo przyniosło światu albumy Nirvany, Soundgarden, Mudhoney znaczące dla nurtu grunge, ale później wydało też m.in. Fleet Foxes, Foals czy Father John Misty. Nazwy rozpoznawalne dla wielu fanów muzyki. Kontrakty formacji Trupa Trupa i Perfect Son nie są jednak efektem pracy zespołu marketingowców i wielkich muzycznych wytwórni – to raczej ukoronowanie długotrwałej, całkowicie oddolnej działalności na scenie niezależnej.
Tobiasz Biliński pierwszą płytę wydał z folkowo-rockowym zespołem Kyst w 2008 r. Dwie kolejne ujrzały światło dzienne w 2011 i 2013 r. Muzyk nagrał też trzy niezależnie wydane albumy pod szyldem Coldair – akustyczne folkowe ballady z elementami elektroniki. Teraz, jako Perfect Son, skręcił jeszcze mocniej w stronę syntezatorowych brzmień.
Równolegle rozwijał działalność koncertową – na Zachodzie od 2010 r. samodzielnie zorganizował kilkadziesiąt występów, często za niskie stawki. W wywiadach przyznawał, że często na 50 maili, które wysłał, dostawał pięć odpowiedzi. Nie było łatwo, ale kolejne koncerty zaowocowały poszerzeniem sieci. Osiem lat temu po raz pierwszy pojechał do USA – na South by Southwest (SXSW), największy na świecie festiwal showcase’owy – czyli taki, który jest przeglądem nowych twarzy dla całej branży. Później był tam jeszcze trzykrotnie. I cały ten czas przepracował na rzecz wydania albumu na amerykańskim rynku.
Równie długo i konsekwentnie na swój sukces pracowała gdańska Trupa Trupa. Pierwsze wydawnictwo (epkę z jedynymi do tej pory piosenkami śpiewanymi po polsku) wydali w 2010 r.