Miał być nowym Jamesem Deanem. Buntownikiem bez powodu, nieodpowiednim chłopakiem dla miłej i grzecznej bohaterki popularnego serialu. Luke Perry przez większość lat 90. grał rolę, której zazdrościł mu zapewne niejeden aktor w Hollywood. Jako Dylan McKay z „Beverly Hills, 90210” był uosobieniem młodzieżowego idola. Kiedy pojawiła się wiadomość o jego śmierci, niejedna fanka otarła łzę na wspomnienie dawnego zauroczenia.
„Beverly Hills, 90210”, młodzieżowy serial dekady
Jeśli w latach 90. miało się kilka czy kilkanaście lat i czas po lekcjach, to z dużym prawdopodobieństwem obejrzało się choć jeden odcinek „Beverly Hills, 90210”. Młodzieżowa opera mydlana rozgrywająca się w zamożnych dzielnicach Los Angels była jednym z najpopularniejszych seriali dekady. Widzowie oglądali uczniów prestiżowego liceum (granych w większości przez aktorów po dwudziestce): romansujących, przeżywających rozterki, problemy z rodzicami i co chwila pojawiających się na jakiejś imprezie.
Życie młodzieży z Beverly Hills zdecydowanie różniło się od codzienności dzieciaków z okresu polskiej transformacji, ale ich dylematy wydawały się bliskie. Zwłaszcza że serial miał, co wcale nie było oczywiste, zacięcie edukacyjne. Prócz romansów, zdrad, sprzeczek i sporów w produkcji pojawiało się całkiem sporo spraw społecznych. Od kwestii zdrowia psychicznego, przez zagrożenia związane z nieodpowiednim użyciem broni, po problemy nierówności. Cokolwiek mogło się przydarzyć, przydarzało się dzieciakom z Beverly Hills.
Czytaj także: Seriale wyprzedzają rzeczywistość
Dylan McKay, ulubiony bohater nastolatek
Dość szybko stało się jasne, że spośród wszystkich bohaterów największe zainteresowanie budzi Dylan McKay.