Kilka dni temu wylogowałam się z Facebooka – odcięłam potok informacji i emocji, który z otchłani wirtualu codziennie lał mi się na głowę. Objawów odstawienia nie mam, ale widzę, że mój mózg zamienił się w sortownię śmieci – dzień i noc przerabia to, co wchłonął, tworząc zaskakujące konfiguracje. Na tej zasadzie przyśnił mi się Gospodarz. Dąsał się trochę, jak to stary kokiet, ale też podzielił się wiedzą o źródle swoich sukcesów. Zaczął wysoko: „Na gładkiej powierzchni błyszczy elita, która przez stulecia starała się wciągać naród w niektóre swoje przedsięwzięcia – działalność partyjną, wojny, wybory, eksperymenty ekonomiczne.