JAKUB DEMIAŃCZUK: – W listopadzie stworzony przez pana królik samuraj będzie obchodzić 35. urodziny, a za panem niejako powtórny debiut: od czerwca w Stanach Zjednoczonych „Usagi Yojimbo” ukazuje się w nowym wydawnictwie i to w pełnym kolorze. To duża zmiana.
STAN SAKAI: – Gdy w 1984 r. zaczynałem pracę nad serią o Usagim, czarno-białe komiksy sprzedawały się w sporych nakładach. Dziś już tak nie jest: jedyna czarno-biała seria, która wciąż cieszy się popularnością, to „The Walking Dead”. Postanowiłem więc, że skoro czytelnicy tego oczekują, to i „Usagi Yojimbo” musi ukazywać się w kolorze. To będzie pierwsza taka seria od 1995 r.
Ma pan tremę?
Nie. Mój styl rysowania się nie zmieni, wciąż mam zamiar umieszczać w kadrach jak najwięcej detali.
To będzie czwarty wydawca pańskich komiksów, ale mimo tych zmian pan kontynuuje historię królika ronina przemierzającego Japonię w poszukiwaniu przygód.
To w amerykańskim komiksie sytuacja wyjątkowa, ale od początku chciałem, żeby ten tytuł był tylko i wyłącznie moją wizją. Stworzyłem go sam, dbam o to, żeby do mnie należały prawa do postaci. I tak od lat snuję wielką sagę o życiu Usagiego. Jeśli ktoś śledzi tę serię od początku, to wie, że to konsekwentnie opowiadana historia, której bohaterowie dojrzewają, starzeją się, zmieniają z wiekiem. To w pewnym sensie także odbicie mojej osobowości, bo przecież przez te wszystkie lata ja także dojrzałem jako artysta, jako opowiadacz historii i po prostu jako człowiek. Usagi zmienia się wraz ze mną.
Zarazem to seria bardzo przyjazna czytelnikowi. Lektura nowych odcinków nie wymaga znajomości poprzednich.
Takie było od początku moje założenie.