Dotąd żyłem w przekonaniu, że polski hejt internetowy jest oddolny, że ludzie oddają się mu z przyjemnością w ramach wolnego czasu, dobrowolnie i spontanicznie. I to właśnie wydawało mi się w nim najgorsze.
Po niedawnym ujawnieniu ostatniej afery w Ministerstwie Sprawiedliwości wreszcie zrozumiałem, skąd bierze się hejt w polskim internecie. Wcześniej po przeczytaniu fali nienawistnych, nawołujących do przemocy komentarzy nawet pod całkiem niekontrowersyjnymi tekstami w gazetach, często podnosiłem głowę znad ekranu i tylko rozglądałem się bezradnie.
Kto to może pisać?
Ten miły starszy pan, który siedzi koło mnie w autobusie z rozłożonym na kolanach wyprasowanych w kancik spodni „Naszym Dziennikiem”?
Polityka
37.2019
(3227) z dnia 10.09.2019;
Kultura;
s. 78
Oryginalny tytuł tekstu: "Skąd bierze się hejt?"
Mikołaj Łoziński
Pisarz i fotografik. Socjolog z wykształcenia. Był tłumaczem telewizji francusko-niemieckiej, zarabiał jako malarz pokojowy i asystent niewidomej psychoterapeutki. Debiutował powieścią „Reisefieber” (Znak 2006), za którą otrzymał w 2007 r. Nagrodę Fundacji im. Kościelskich. Laureat Paszportu POLITYKI w 2011 r. za powieść „Książka”. Ojciec bliźniaków. Mieszka w Warszawie.