Nobel dla Petera Handkego to nagroda znamienna i zasłużona. Znamienna, bo po ubiegłorocznej seksawanturze w Akademii Królewskiej oba werdykty – za 2018 r. (Tokarczuk) i 2019 r. (Handke) – wprowadzają najcenniejsze trofeum literackie świata na nowe tory. A zasłużona dlatego, że mieszkający od dziesięcioleci pod Paryżem Handke jest wprawdzie kontrowersyjną, ale swoistą gwiazdą polarną pokolenia post ’68, nie tylko w literaturze niemieckojęzycznej.
Dość powiedzieć, że bez Handkego nie byłoby ani prozy Winfrieda G.