Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Kot kaparot

Ucieczka przed historią? – najnowszy spektakl Krystiana Lupy

Spektakl „Capri – wyspa uciekinierów”. Spektakl „Capri – wyspa uciekinierów”. Natalia Kabanow / materiały prasowe
W przeddzień wyborów Krystian Lupa pokazał „Capri – wyspę uciekinierów”, sześciogodzinny teatralny fresk o faszyzmie, wojnie, ofierze i czekaniu na lepszy świat.
Curzio Malaparte był obserwatorem losu okaleczonych żołnierzy i cywili.Natalia Kabanow/materiały prasowe Curzio Malaparte był obserwatorem losu okaleczonych żołnierzy i cywili.

Grany w warszawskim Teatrze Powszechnym spektakl zaczyna się projekcją fragmentów „Pogardy” Jean-Luca Godarda z 1963 r. Fritz Lang gra w tym filmie samego siebie – reżysera ekranizującego „Odyseję” Homera. Na wychodzącym na morze tarasie Casa Malaparte – willi Curzio Malapartego na włoskiej wyspie Capri – kręci scenę, w której Odyseusz po raz pierwszy widzi ukochaną ojczyznę, Itakę, do której powrót po wojnie trojańskiej zajął mu dekadę. Radośnie wymachuje mieczem, podskakuje z ekscytacji. Ale kiedy kamera podąży za jego wzrokiem, pokaże nam jedynie spokojne morze bez śladu lądu na horyzoncie.

Wcześniej zaś zobaczymy wypadek drogowy, w którym zginął filmowy producent i żona scenarzysty, wskutek czego „Odyseja” nie została ukończona. A jej twórcy – Lang, Godard, Brigitte Bardot czy Michel Piccoli – dołączają do grona postaci, które w willi Malapartego szukają schronienia, azylu czy jakiejś wersji raju. Jest tu m.in. sam Malaparte, autor książek, które są podstawą scenariusza spektaklu: zbioru reportaży z okresu drugiej wojny światowej „Kaputt” i „Skóry”, obrazu powojennego, zrujnowanego Neapolu. Jest Axel Munthe, rezydent Capri i autor też ważnej „Księgi z San Michele”, są bohaterowie we współczesnych ubraniach i są też aktorki w halkach i szlafrokach, czekające na instrukcje, kogo właściwie grają. Wpadają tu (po jabłko) nadzy Adam i Ewa, aprowizacją zajmuje się Jezus, a cud z chlebem i rybami pojawiającymi się nagle w pustej lodówce wywołuje na widowni wybuch śmiechu.

Atmosfera przypomina z początku tę z „Miasta snów”, przedstawienia Lupy sprzed 7 lat, ale zamiast metafizycznych sporów i ogólnego pytania o możliwość utopii czy nowej formy humanizmu, jest konkret – wojna: pierwsza, druga, trzecia, a może permanentna.

Polityka 42.2019 (3232) z dnia 15.10.2019; Kultura; s. 86
Oryginalny tytuł tekstu: "Kot kaparot"
Reklama