Tomiks „Donżon” (przeł. Wojciech Birek, Timof Comics, 5/6) – projekt, którego motorem napędowym byli znakomici francuscy twórcy Joann Sfar i Lewis Trondheim – został zaplanowany jako monumentalna saga o dziejach krainy Terra Amata, rozpisana na kilka serii i kilkaset tomów. Ostatecznie skończyło się na nieco ponad 30 częściach, lecz i tak cykl okazał się wielkim wydarzeniem. To świetna rozrywka, a jednocześnie artystyczny eksperyment i studium fantasy jako gatunku, przełamujące jego schematy. Antropomorficzni bohaterowie kojarzą się na pierwszy rzut oka z komiksami Disneya, ale rozpiętość tematyczna „Donżona” jest o wiele większa, a świat oszałamia bogactwem. Zbiorcze wydanie zamyka się w sześciu księgach – w polskim tłumaczeniu ukazała się pierwsza.
Ocena: 5/6
*
Do literackiej tradycji nawiązuje również „Frankenstein żyje, żyje!” (przeł. Marek Starosta, KBoom, 5/6). Projekt był pomysłem rysownika Berniego Wrightsona, który jeszcze w latach 80. zilustrował książkowe wydanie arcydzieła Mary Shelley. Po jakimś czasie postanowił we współpracy ze scenarzystą Steve’em Nilesem opowiedzieć dalsze dzieje monstrum. Efekt jest rewelacyjny: wierny duchowi powieści i przepełniony humanizmem. To już nie horror – choć twórcy chętnie wykorzystują elementy fantastyki grozy – lecz filozoficzna przypowieść o winie i próbach jej odkupienia. Graficzny majstersztyk (to ostatni wielki komiks zmarłego w 2017 r. artysty) i mistrzowska reinterpretacja mitu Frankensteina.
Ocena: 5/6
*
Nie trzeba być znawcą projektowania, by zachwycić się albumem „Eileen Gray. Dom pod słońcem” (przeł. Jacek Żuławnik, Marginesy, 4/6), historią znakomitej irlandzkiej architektki, twórczyni słynnego domu E-1027 na Lazurowym Wybrzeżu.