Był czas, kiedy herosi wydawali się niewinni. Chociaż nadludzie w pelerynach narodzili się przed drugą wojną światową, kino długo nie potrafiło się nimi odpowiednio zająć, oddając pole niezbyt poważnym aktorskim i animowanym serialom telewizyjnym. Kinowy „Superman” z 1978 r. był pierwszą udaną próbą przeniesienia tego amerykańskiego mitu na wielki ekran, ale na tle starszych o rok „Gwiezdnych wojen” wyglądał groteskowo. Kiedy w latach 80. amerykańskie komiksy eksplorowały coraz mroczniejsze aspekty superheroizmu, karmiąc się apokaliptycznymi lękami zimnej wojny i nihilizmem czasów Reagana, w kolejnych odsłonach filmowy Superman coraz bardziej przypominał błazna.