Zamek się nie poddaje
Wystawy sztuki LGBT przy tej władzy mają wyjątkowy kontekst
ALEKSANDER ŚWIESZEWSKI: – Pańska wystawa „Potęga sekretów” w Zamku Ujazdowskim, poświęcona środowisku LGBT, otwiera się w ważnym dla tego środowiska momencie. Wygląda na to, że coś chce pan nią zmienić?
KAROL RADZISZEWSKI: – Tak, o ile jeszcze sztuka ma wpływ na naszą rzeczywistość. Z mojego doświadczenia to film, teatr albo literatura są w Polsce ważne. Nie wiem, na ile wystawa sztuk wizualnych ma znaczenie dla środowiska.
Odmawia pan sztuce sprawczości?
Mam wrażenie, że nie ma takiego wpływu, jakby się wielu osobom wydawało.
Sama data otwarcia wystawy nie jest przypadkowa: 15 listopada to rocznica akcji milicyjnej „Hiacynt”.
Pracowaliśmy nad wystawą od dwóch lat, a data była wybrana celowo. Wspomnianą akcję przeprowadzono na rozkaz gen. Kiszczaka. Właściwie należy powiedzieć, że była to akcja w kilku odsłonach. Zaczęła się 15 listopada 1985 r. i trwała dwa dni. Później powtórzyła się w 1986 i 1987 r. Oficjalnie miała na celu ochronienie homoseksualistów przed „czynnikami kryminogennymi” oraz epidemią AIDS. W efekcie zbierano materiały i zmuszano ludzi, wyciągając z domu, z pracy, do podpisania karty homoseksualisty. Czyli deklaracji, że nie uprawiało się seksu z nieletnimi, oraz wykazu partnerów. Stworzono tym sposobem coś, co później nazwano różowymi teczkami. Swoim zasięgiem akcja objęła ponad 10 tys. osób. Uświadomiła jednocześnie, że w Polsce istnieje jakaś społeczność queer.
Osią samej wystawy jest działalność queerowych archiwów – Queer Archives Institute. Jaki charakter ma ta prowadzona przez pana inicjatywa?
Jest wynikiem mojej kilkunastoletniej pracy z archiwami Europy Środkowo-Wschodniej.