Odpowiedź jest, rzecz jasna, złożona. Serial podąża trzema głównymi ścieżkami fabularnymi związanymi z Geraltem, Ciri i Yennefer, stosując w każdym przypadku inne podejście.
Inaczej o Geralcie, Ciri i Yennefer
W przypadku Geralta wierność względem oryginału jest największa. Dokonano oczywiście wielu skrótów, ale łatwo rozpoznamy na ekranie takie opowiadania jak „Mniejsze zło”, „Kraniec świata”, „Wiedźmin”, „Kwestia ceny”, „Ostatnie życzenie” i „Granica możliwości”.
Inaczej jest z Ciri, która pojawia się już w pierwszym odcinku (bohaterka z książek – pod koniec drugiego zbioru opowiadań) i jest ładnych kilka lat starsza od dziewczynki z tekstów Sapkowskiego, którą Geralt znalazł w Brokilonie. Jej wątek w serialu jest dość skromny, sprowadza się do ucieczki z miejsca na miejsce, i to bez Geralta. Nawet jeśli pojawiają się echa opowiadań („Miecz przeznaczenia”), to bardzo odległe i solidnie przepracowane. Nieco więcej zgadza się dopiero w dwóch ostatnich odcinkach, opartych w części na fabule... opowiadania „Coś więcej” ze zbioru „Miecz przeznaczenia” – Netflix zachował szkielet historii i jej emocjonalny finał, ale tło dopasował do tego, co zbudował w poprzednich odcinkach.
I wreszcie Yennefer. Twórcy serialu mieli tu największe pole do popisu, bo o młodej Yen z książek wiemy tyle co nic, znamy raptem kilka szczegółów. Często nie są to nawet fakty, lecz domysły Geralta. W tej linii fabularnej do materiału źródłowego zbliżamy się więc wtedy, gdy sama Yennefer jest blisko Geralta – w odcinkach opartych na „Ostatnim życzeniu” i „Granicy możliwości”.