Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Czy w „magicznym świecie Disneya” jest miejsce dla lesbijek?

mat. pr.
Disneyland nie został jeszcze oficjalnie strefą wolną od LGBT, ale z niektórych miejsc na świecie z pewnością na taką wygląda. Jednym z nich jest niestety Polska.

Najnowszy produkt studia Disney-Pixar „Naprzód” to opowieść osadzona w magicznej wersji Stanów Zjednoczonych. Są tu suburbia, gangi motocyklowe i wszystko, co można znaleźć w serialach takich jak „Riverdale”, tylko że śmieci wyjadają zdziczałe jednorożce, do gangów należą wróżki, a główny bohater jest elfem (chociaż z powodu przyjętej estetyki wygląda bardziej na goblina). W tym satyrycznym świecie rozgrywa się typowy pixarowski melodramat (chciałbym kiedyś zrozumieć obsesję studia na punkcie śmierci), występuje też jak zwykle wachlarz barwnych postaci.

Czytaj też: Disney pobił własny rekord i nie ma na świecie konkurencji

Chcemy Elsy!

Portale generujące treści o popkulturze są zachwycone – oto jedna z tych drugoplanowych postaci, purpurowa rogata cyklopka, policjantka imieniem Specter, w dialogu mimochodem zdradza swoją orientację seksualną, gdy mówi o córce swojej dziewczyny. W oryginale głos podkłada jej Lena Thwaite, aktorka i scenarzystka, która w 2019 r. poślubiła swoją wieloletnią narzeczoną.

Rzeczywistość dawno przegoniła disneyowskie fantazje; nie mówiąc o tym, od jak dawna osoby LGBT+ są reprezentowane w popkulturze, więc o co ten hałas? Raz, że głodne newsów portale robią dziś wiadomość ze wszystkiego, dwa – że jeśli chodzi o progres, w przypadku Disneya następuje on wyjątkowo ślamazarnie. Po kroku w dobrą stronę, jaką była feministyczna dekonstrukcja czarownicy Diaboliny ze „Śpiącej królewny” („Maleficent”), korporacja szybko wykonała kilka ruchów na dawno ustalone pozycje; jeśli pojawia się postęp, jest on raczej dekoracją niż treścią (feministyczne hasła doczepione do patriarchalnej baśni w

  • Disney
  • LGBT
  • popkultura
  • Reklama