Tym razem chodzi o globalne wpływy ze sprzedaży biletów – to dopiero koniec lipca, a firmie już udało się zarobić 7,67 mld dol. To na świecie – a równie dobrze jest na rodzimym gruncie. Mimo że sezon jest nieco gorszy od poprzedniego, to co trzecia wejściówka kupowana w USA dotyczy filmu ze stajni Disneya, która zresztą od kilku lat wygrywa w kategorii najwyższych udziałów w całym rynku. Dzięki temu w pierwszej piątce najlepiej zarabiających tytułów w Stanach nie ma obrazu wyprodukowanego przez inne studio.
Jakby tego było mało, „Avengers: Koniec gry” (reż. Anthony Russo, Joe Russo, 2019), także dzięki pokazom rozszerzonej wersji widowiska, oficjalnie i ostatecznie zdetronizował „Avatara” (reż. James Cameron, 2009), którego wynik – 2 789 mld dol. – przez dekadę utrzymywał się na pierwszym miejscu najlepiej zarabiających utworów w historii kina (warto pewnie dodać, że aż sześć obrazów na liście sygnowanych jest podpisem twórcy Myszki Miki, a raczej jego następców).
Disney przejmuje gigantów
Sytuacja rzeczywiście jest bezprecedensowa, a przecież to wciąż ani nie koniec tegorocznych triumfów studia, ani nawet efekt przejęcia wytwórni 20th Century Fox, przypieczętowanego w marcu i opiewającego na zawrotną kwotę 71 mld dol.