Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Disney pobił własny rekord i nie ma na świecie konkurencji

„Król Lew” „Król Lew” mat. pr.
Stało się, niczym za pstryknięciem Thanosa. Zarabiając 7,67 mld dol., korporacja The Walt Disney Company pobiła kolejny rekord, który od 2016 r. i tak należał do niej.

Tym razem chodzi o globalne wpływy ze sprzedaży biletów – to dopiero koniec lipca, a firmie już udało się zarobić 7,67 mld dol. To na świecie – a równie dobrze jest na rodzimym gruncie. Mimo że sezon jest nieco gorszy od poprzedniego, to co trzecia wejściówka kupowana w USA dotyczy filmu ze stajni Disneya, która zresztą od kilku lat wygrywa w kategorii najwyższych udziałów w całym rynku. Dzięki temu w pierwszej piątce najlepiej zarabiających tytułów w Stanach nie ma obrazu wyprodukowanego przez inne studio.

Jakby tego było mało, „Avengers: Koniec gry” (reż. Anthony Russo, Joe Russo, 2019), także dzięki pokazom rozszerzonej wersji widowiska, oficjalnie i ostatecznie zdetronizował „Avatara” (reż. James Cameron, 2009), którego wynik – 2 789 mld dol. – przez dekadę utrzymywał się na pierwszym miejscu najlepiej zarabiających utworów w historii kina (warto pewnie dodać, że aż sześć obrazów na liście sygnowanych jest podpisem twórcy Myszki Miki, a raczej jego następców).

Disney przejmuje gigantów

Sytuacja rzeczywiście jest bezprecedensowa, a przecież to wciąż ani nie koniec tegorocznych triumfów studia, ani nawet efekt przejęcia wytwórni 20th Century Fox, przypieczętowanego w marcu i opiewającego na zawrotną kwotę 71 mld dol.

Reklama