Jak skuteczną bronią posługuje się polska młodzież, mógł się przekonać sam Andrzej Duda. W czasie kampanii prezydent kandydat ustawił się do selfie z nastolatkiem, który miał na koszulce osiem gwiazd. Duży transparent z tym samym przekazem towarzyszył mu gdzieniegdzie na wiecach. I na kartce, którą poproszony o autograf bezwiednie podpisał. Gęsto od gwiazd zrobiło się w sieci zwłaszcza w przeddzień i w dniu wyborów. Prezydent został, mówiąc językiem internetu, bezbłędnie strollowany. Czyli ośmieszony. Tak jak idea ciszy wyborczej.
Dziś już chyba nie jest tajemnicą, że pod ciągiem znaków „***** ***” skryło się ubrane w wulgaryzmy życzenie odsunięcia PiS od władzy. Dosłownie i dosadnie: J…ć PiS. Ruch Ośmiu Gwiazd wyrósł w mediach społecznościowych najpierw jako wyborcza deklaracja, a potem zaczyn pospolitego ruszenia młodych, których już widać na ulicach. Gwiazdy mieli wymalowane na policzkach i maseczkach m.in. uczestnicy protestów przeciw planom wypowiedzenia przez Polskę konwencji stambulskiej. Nie chcą być jednak en masse kojarzeni z żadnym istniejącym ugrupowaniem politycznym. Rządzącym mają za złe właściwie wszystko, opozycji – nic, tzn. bierność.
„Pokażmy, że można inaczej” – apelował na Twitterze dziennikarz TVP Bartłomiej Graczak, proponując konkurencyjne hasło: „Bóg cię kocha” (też zaszyfrowane, a jakże). Pięknie, tylko – zapyta ktoś – co ze zdradzieckimi mordami, chamskimi hołotami, sortami lepszymi i gorszymi, o słynnych paskach TVP nie wspominając? „Święte oburzenie o osiem gwiazd jest żałosne. Ci, którym nasz ruch przeszkadza, nie widzieli nic złego w odczłowieczaniu ludzi i szczuciu na warstwy społeczne. Nie mam zamiaru przepraszać za dosadne powiedzenie »dość«” – tłumaczył anonimowy lider ruchu „Gazecie Wyborczej”.