Kultura

Spektakl przemiany

Kawiarnia literacka: Krzysztof Siwczyk

Dekadę temu z poetą Marcinem Sendeckim odwiedziliśmy Paryż. Zanim udaliśmy się do Ambasady Polskiej na spotkanie autorskie, poszliśmy pomodlić się przy grobie Baudelaire’a. Wykonaliśmy wszystkie konieczne egzekwie, zrytualizowaliśmy alkoholem swój paryski spleen w przekonaniu, że wszystko, co ważne, mieści się na paryskich cmentarzach. Spotkanie autorskie wydawało nam się jedynie instytucjonalnym aneksem do faktycznie duchowej podróży. Kiedy zasiedliśmy w przepięknej sali przy rue de Talleyrand, nie spodziewaliśmy się niczego poza nikłym, polonijnym audytorium.

W pewnym momencie Marcin szepnął mi do ucha, że chyba w pierwszym rzędzie siedzi Ludwik Flaszen. Po czytaniu udaliśmy się na lampkę wina, którą już spożywał Flaszen. Miał wtedy około osiemdziesiątki. Nosił się skromnie, choć biła od niego specyficzna energia. Przyglądał się nam z zaciekawieniem. Nie pamiętam dokładnie, ale to chyba Marcin pierwszy się przełamał i zagadał.

Ludwik Flaszen był dla mnie nie tyle legendą polskiej krytyki i Teatru Laboratorium, ile instruktorem transgresji porządku społecznego i kulturowego, dla którego teatr i krytyka były zaledwie instrumentami tej transgresji. Mawiał: „w kraju byliśmy pornografami, na Zachodzie – katolickimi obskurantami”. Ten aktywista czasów głębokiej komuny, w surowej regule intelektualnej wespół z Grotowskim uczynili z teatru pole doświadczenia wewnętrznego, które posiłkując się językiem symboli chrześcijańskich, zupełnie je przewartościowało. Wystarczy obejrzeć dziś „Apocalypsis cum figuris”, by zrozumieć, dlaczego kardynał Wyszyński tak się swego czasu pieklił, widząc w tym dziele demoralizującą rękę diabła, nakłaniającego naród do orgii i pijaństwa na materacach ułożonych z Ewangelii. Cóż, tradycja kościelnej infamii ma się wciąż w Polsce świetnie.

Polityka 46.2020 (3287) z dnia 08.11.2020; Kultura; s. 91
Oryginalny tytuł tekstu: "Spektakl przemiany"
Reklama