BARTEK CHACIŃSKI: – Obchodzicie 20-lecie pierwszej płyty grupy WWO, czyli najpierw W Witrynach Odbicia, a później W Wyjątkowych Okolicznościach. W jakich okolicznościach zaczynaliście?
JĘDKER: – Numer „Jest jak jest, będzie co będzie”, nagrany wspólnie na płytę ZIP Składu – to był ten moment.
SOKÓŁ: – Jędker miał jako jeden z niewielu z zipów [członków kolektywu ZIP Skład – od „ziomki i przyjaciele” – red.] wolną chatę. I to powodowało, że działo się u niego wiele rzeczy. Najpierw to centrum było u Felipe.
J: – Później u Pona, choć nie było wolnej chaty.
S: – Ale przynajmniej chata była, niektórzy w ogóle nie mieli chaty. W każdym razie tę płytę, o której mówił Jędker, nagrywaliśmy u Pona w domu.
J: – Przerobiliśmy jego pokój na studio.
S: – Takie pseudostudio, bo jak już wielokrotnie opowiadaliśmy, na pewno jest tam gdzieś w tle nagrana jego babcia z zupą pomidorową.
J: – I szczekający pies Rocky.
S: – Na tej płycie jakoś tak wyszło, że mocniej skumaliśmy się z Jędkerem, dobrze nam się ten kawałek pisało razem. I on już był sygnowany nazwą W Witrynach Odbicia.
Co wtedy myśleliście o sobie? Że hip hop ma przyszłość?
S: – Ja wtedy postawiłem wszystko na jedną kartę. To był dokładnie ten moment, kiedy odbiłem się od ulicznego klimatu i postanowiłem się zająć muzyką. Więc chyba zacząłem jakoś na poważnie o tym myśleć.
J: – Od początku byliśmy inni. Na mnie mówili ludzik z kreskówki, bo miałem jako jedyny na Służewcu kolorowe ubrania. Wszystko było szarobure, stary, a mnie z RFN ojciec przywiózł kolorowe buty i z miejsca stałem się dla innych kosmitą.