Dziewięć pracownic Teatru Bagatela w Krakowie w listopadzie 2019 r. opowiedziało w mediach o latach mobbingowania i molestowania przez dyrektora sceny – okupionych załamaniami psychicznymi i wizytami w gabinetach lekarskich. Rok później prokuratura przesłała do sądu akt oskarżenia. Były już dyrektor Henryk Jacek S. odpowie na zarzuty łamania praw pracowniczych i nadużycia seksualnego w przypadku pięciu kobiet, naruszania praw pracowniczych (m.in. dyskryminowania ze względu na płeć, niezapewnienia bezpiecznych warunków pracy, naruszenia godności pracownika) w przypadku kolejnych dwóch oraz ciągłego naruszania nietykalności cielesnej dwóch pracownic. W odniesieniu do sześciu pokrzywdzonych jest także oskarżony o doprowadzenie do poddania się innej czynności seksualnej (dotykanie, całowanie). Koszmar trwał dekadę.
Czy aktem oskarżenia zakończy się inne śledztwo, toczące się od października 2020 r., tym razem w sprawie nadużyć w utytułowanym Ośrodku Praktyk Teatralnych Gardzienice? Założony ponad 40 lat temu w podlubelskiej wsi przez Włodzimierza Staniewskiego, ucznia Jerzego Grotowskiego, ośrodek był ważnym miejscem dla teatru alternatywnego, po transformacji także instytucją publiczną, utrzymywaną przez lubelski urząd marszałkowski i Ministerstwo Kultury. Teraz na jaw wychodzą niechlubne fakty związane z teatrem i jego dyrektorem. W centrum sprawy leży relacja mistrz–uczeń. Opisała ją na jednym z ukraińskich portali o sztuce Mariana Sadovska, kluczowa aktorka Gardzienic z lat 90. i początku 2000. Relacje kolejnych pracownic Gardzienic utrzymane w tym samym tonie pojawiły się w „Gazecie Wyborczej” i „Dwutygodniku”; we wszystkich Staniewski występuje jako bezwzględny manipulator i przemocowiec wykorzystujący podwładne i żerujący na pracy kobiet.