Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Psychodramat

W dzisiejszym niemieckim kinie wszystko już wolno. Agenta Stasi można uczynić bohaterem pozytywnym, zaś Adolfa Hitlera – główną postacią komedii. A w dodatku przynosi to nadspodziewanie dobre rezultaty.
Do polskich kin wchodzi głośny niemiecki film „Życie na podsłuchu” o dobrym agencie Stasi – opowieść snuta dokładnie pod prąd naszych dzisiejszych dyskusji o esbekach.

Bohater „Życia na podsłuchu” nie jest tak przystojny jak nasz kapitan Kloss, jest łysy, zamknięty w sobie i przeraźliwie samotny na tajnym froncie, ale – podobnie jak „nasz kochany gestapowiec” (tak Klossa nazwał kiedyś Krzysztof Teodor Toeplitz) – staje się podwójnym agentem. Zamiast szpiegować – chroni opozycyjnego intelektualistę przed własną firmą, bezpieką.

Taką właśnie fabułę wymyślił sobie 30-letni debiutant Florian Henckel von Donnersmarck. Kapitan Wiesner z enerdowskiej Stasi jest fachowcem od psychicznego łamania aresztowanych dysydentów. Na polecenie swego przełożonego zakłada pluskwy w mieszkaniu niezwiązanego dotąd z opozycją enerdowskiego pisarza Georga Dreymanna, którego żoną aktorką interesuje się cyniczny minister kultury. Niemiecki esbek ze strychu sąsiedniego domu osobiście podsłuchuje i protokołuje życie prywatne Dreymannów, które coraz bardziej go pociąga, powodując moralną metamorfozę. Wiesner nie tylko próbuje odwieść żonę Dreymanna od romansu z cynicznym ministrem, ale też fałszuje protokoły podsłuchu, gdy dowiaduje się, że pisarz pracuje nad dokumentacją dla „Spiegla” o fali samobójstw w NRD. Więcej: przed rewizją usuwa ze skrytki maszynę do pisania, na której artykuł został napisany. Zdegradowany, przez pięć lat rozkleja w „firmie” koperty z listami kontrolowanymi, a po upadku NRD jest listonoszem. Dreymann po przeczytaniu swoich akt zdaje sobie sprawę, że esbek ochronił go przed wpadką i dedykuje mu nową książkę „Ballada o dobrym człowieku”.

Film jest bardzo dobrze zagrany i robi wrażenie, ponieważ twórcy kręcili go w autentycznej scenerii więzienia Stasi w Höhenschönhausen.

Polityka 4.2007 (2589) z dnia 27.01.2007; Kultura; s. 61
Reklama