Myśmy się razem wychowali
„Polański, Horowitz. Hometown”: konfrontacja z przeszłością i pamięcią
Informacji na temat wojennych losów obu artystów było do tej pory niewiele. Z bolesnych doświadczeń ich wczesnej młodości niewielu zdawało sobie sprawę. Dziennikarze nie pytali. A jeśli, to z ich strony chęci do podjęcia rozmowy i tak nie było. Dopiero „Pianista”, najbardziej osobiste dzieło w karierze Romana Polańskiego, uświadomił wagę tamtych wydarzeń. Wtedy przypomniano sobie, że cały ten okupacyjny koszmar reżyser już dawno opisał w autobiografii „Roman by Polański” (pierwsze krajowe wydanie ukazało się w 1989 r.). A ostatnio jeszcze raz obszernie odniósł się do tego okresu w rozmowie z przyjacielem i producentem Andrew Braunsbergiem w pełnometrażowym dokumencie „Roman Polański: moje życie”, nagranym w szwajcarskim uzdrowisku Gstaad podczas jego aresztu.
Również Ryszard Horowitz siedem lat temu wydał swoją autobiografię „Życie niebywałe. Wspomnienia Fotokompozytora”, w której osobny rozdział poświęcił przyjaźni z Polańskim. Można więc powiedzieć, że w obu życiorysach białych plam nie było.
– Wszystko kojarzy mi się z tym, co było. Mury stoją, miejsca są, tylko tych ludzi już nie ma, same duchy – dzielił się wrażeniami z planu nowego dokumentu Ryszard Horowitz. – Trzy lata temu grupa filmowców postanowiła nakręcić film o moim i Romka Polańskiego dzieciństwie. Myśmy się razem wychowali... Mieszkamy w różnych częściach świata, różne rzeczy robimy, ale wiąże nas niezwykle bliska przeszłość. Więc chodziliśmy po tym starym Krakowie i wspominaliśmy, co i gdzie razem robiliśmy, a potem nagle stanęliśmy. Cała nasza przeszłość okazuje się fantazją... Sami nie wiemy, czy to się zdarzyło naprawdę. Ile jest w tych wspomnieniach prawdy, ile snu? Czy dobrze pamiętamy?