Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Patobogactwo

„Sukcesja”: nowy sezon satyry na bogaczy

Kadr z serialu „Sukcesja”. Kadr z serialu „Sukcesja”. HBO
Za „Sukcesją”, najbardziej wyczekiwanym serialem roku, stoi Jesse Armstrong. Zamienił mdłe telenowele o bogaczach w zjadliwą i opowiadaną kwiecistym językiem satyrę o nich.
Jesse Armstrong lubi cytować Marksa: ludzie mogą kształtować własną historię, ale nie okoliczności, w których ona się dzieje, te są im narzucone.Shutterstock Jesse Armstrong lubi cytować Marksa: ludzie mogą kształtować własną historię, ale nie okoliczności, w których ona się dzieje, te są im narzucone.

Akcja opóźnionego o rok trzeciego sezonu hitu HBO rozpoczyna się bezpośrednio po wydarzeniach z finału poprzedniego, gdy Kendall Roy (Jeremy Strong), wyznaczony przez ojca do roli kozła ofiarnego w procesie o łamanie praw człowieka przez rodzinny moloch medialny Waystar Royco, na zdradę odpowiada zdradą. Przy okazji próbuje po raz kolejny udowodnić ojcu i sobie, że nie jest mięczakiem, potrafi być jak on – killerem. To rozpętuje wojnę domową, w której każdy z bohaterów próbuje ugrać dla siebie jak najwięcej, nikt nikomu nie ufa, a jednocześnie wszyscy razem i oddzielnie muszą bronić firmy przed perspektywą wrogiego przejęcia przez graczy równie cynicznych jak familia Royów.

„Dallas” spotyka „Festen” – żartował przed premierą Jesse Armstrong. „Sukcesja”, której jest twórcą i współscenarzystą, z amerykańskiej opery mydlanej bierze walkę o władzę w obrębie rodziny, wielkie pieniądze, wpływy i emocje oraz solidną dawkę przynależnej gatunkowi przesady. Z duńską produkcją Thomasa Vinterberga o uroczystej kolacji na cześć nestora rodu, która zmienia się w psychodramę odsłaniającą rodzinne tajemnice, łączy ją temat, ale też ton czarnej komedii. Mimo że „Sukcesja” wykorzystuje znane motywy i wpisuje się w modną dziś w popkulturze krytykę bogaczy, bogactwa i korumpującej siły przywileju, serial HBO nie tylko wciąga, porusza i bawi, ale też nie sposób go z niczym pomylić.

Decydujący może być tu transatlantycki rodowód – dzieła, jego bohaterów i twórcy. Ten ostatni w 2013 r. zrealizował krótki metraż zatytułowany „No Kaddish in Camarthen” o walijskiej nastolatce utożsamiającej się z Woodym Allenem. To był swoisty autoportret Jesse’ego Armstronga z czasów młodości. Przedtem była amerykanistyka na uniwersytecie w Manchesterze i z podziwem przyjęty, ale nie zrealizowany scenariusz filmowy o Lee Atwaterze, cynicznym republikańskim strategu stojącym za wyborem George’a H.

Polityka 43.2021 (3335) z dnia 19.10.2021; Kultura; s. 88
Oryginalny tytuł tekstu: "Patobogactwo"
Reklama