Słowa mi się wyczerpały
Słowa mi się wyczerpały. Pandemia zostawiła ludzi w zgliszczach
ANETA KYZIOŁ: – Wyobrażam sobie, że reżyserowanie opery, wymagające koordynacji pracy solistów, chóru i orkiestry, w szczycie pandemii może być dość stresującym doświadczeniem?
BARBARA WYSOCKA: – To chyba kwestia perspektywy. Zamiast premiery w czerwcu będzie premiera w grudniu. Materiały podrożały o 100 proc., więc budżet jest nadszarpnięty na dzień dobry, a same próby – trzeba mieć dużo wyobraźni. 130 osób na scenie: soliści, tancerze, statyści, chór dorosłych, chór dzieci, kaskaderzy, ale zawsze kogoś nie ma. Czwarta fala pandemii niesie za sobą doświadczenie chaosu, obojętności i bezsilności. Ja jednak mam inny problem – wciąż jeszcze nie pozbierałam się po drugiej fali, po tej przerażającej jesieni 2020, która zabrała najbliższe mi osoby. Mam wrażenie, że od roku poruszam się po świecie jakoś tak bez celu. Ten dryf obejmuje niechęć do pracy, niechęć do spotkań, prawie niemożność komunikacji. Wie pani, że to mój pierwszy wywiad na żywo od półtora roku? Straciłam zdolność nazywania świata, słowa mi się wyczerpały, zamiast rozmowy wychodzi chaos.
W „La Bohème” splatają się dwa tematy: spauperyzowanego środowiska artystycznego oraz choroby i śmierci. Chciałam naszą przedpremierową rozmowę rozpocząć od pytania, czy szykuje pani spektakl o artystach w czasie pandemii. A teraz nie wiem, co powiedzieć. Poza tym, że bardzo mi przykro.
Nasza kultura odsuwa śmierć, nie mówimy o niej za dużo, udajemy, że jej nie ma. W tych czasach to zgubne, bo śmierć jest doświadczeniem bardzo wielu osób. I pozostawia po sobie mnóstwo pogrążonych w depresji i załamaniu ludzi. Z nierozwiązanymi sprawami, z poczuciem winy, okaleczonych, rozdartych wewnętrznie. Propozycja wystawienia „La Bohème” przyszła w styczniu 2020 r.