Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Martwy kryminał

Przestępca ma haka na polityka, polityk na przedsiębiorcę, który z kolei powiązany jest z przestępcą z początku tego łańcuszka. To jeden z typowych obecnie wątków.
Vhoć za renesans kryminału w Polsce odpowiedzialny jest reprezentant konwencji retro Marek Krajewski (swoją serię osadził w niemieckim Wrocławiu pierwszej połowy ubiegłego wieku) i mimo że pojawiło się kilku jego naśladowców, akcja większości naszych kryminałów dzieje się dzisiaj. Autorzy koncentrują się na próbach rozwikłania układów rządzących Polską i mozolnym wyzwalaniu się ze schematyzmu powieści milicyjnej. Z różnym skutkiem.

Kto zastąpił dyżurnych przestępców powieści milicyjnej, czyli cinkciarzy, badylarzy i artystów? „Skorumpowani policjanci, zblatowani sędziowie i prokuratorzy, nieuczciwi ministrowie i parlamentarzyści, jak nasi przyjaciele Waligóra i Krzywa Warga, nie tworzą żadnej mafii. Mafia, podobnie jak komuna, nie jest dla Polaków. Oni wszyscy kręcą na boku swoje własne lody” – tak opisuje polską rzeczywistość jeden z bohaterów powieści Marka Harnego „Pismak”, w której krakowski dziennikarz Adam Bukowski próbuje ustalić, dlaczego i przez kogo została zamordowana jego koleżanka po fachu.

W nowych polskich kryminałach negatywnym bohaterem jest najczęściej ktoś wysoko postawiony. Nawet jeśli ściganym przez detektywa przestępcą jest groźny mafioso, to i tak zwykle okazuje się, że chroni go minister albo poseł. Dokładnie z takim obrazem świata można się zetknąć rozmawiając z sąsiadami czy też usłyszeć o nim od współpasażerów w autobusie.

Gdyby więc pod tym względem polską literaturę kryminalną porównywać z zagraniczną, okazałoby się, że fabuła naszej rodzimej ma zwykle więcej wspólnego ze spiskowymi teoriami produkowanymi (na większą skalę, z większym talentem i większym zaangażowaniem) przez Roberta Ludluma niż z powieścią detektywistyczną.

Polityka 15.2007 (2600) z dnia 14.04.2007; Kultura; s. 74
Reklama