Miej własną politykę.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

W piątek, trzynastego...

Płyta Andrzej Kurylewicz Płyta Andrzej Kurylewicz "Trio"
...odszedł Andrzej Kurylewicz. Rano, w Warszawie. Miał 75 lat.

W ostatnich dziesięcioleciach chciał być kompozytorem „poważnym”. Piszę to w cudzysłowie, bo i w tego typu utworach ujawniał nieraz swoje wielkie poczucie humoru. Takie, jakie ujawniał w życiu codziennym, w konwersacjach, które uwielbiał (był lwowiakiem i zawsze te swoje korzenie podkreślał). Takie, jakie ma każdy prawdziwy jazzman, dla którego jazz jest rozmową, czasem wyrafinowaną, czasem dowcipną.

Właśnie taki był jazz uprawiany przez Kurylewicza – puzonistę, trębacza, potem już tylko pianistę. Jazz był wart wyrzucenia ze studiów – 22-letni Andrzej został relegowany w czasach stalinowskich z uczelni krakowskiej, gdzie studiował kompozycję i grę na fortepianie. Nie przejmował się, grał dalej, założył własny zespół, który już w rok później został afiliowany przy Polskim Radiu Kraków – i nie minął jeszcze jeden rok, gdy zagrali na I Międzynarodowym Festiwalu Jazzowym w Sopocie (1956).

Już wtedy z jego zespołem śpiewała Wanda Warska, najważniejsza osoba w jego życiu, dla której skomponował tyle pięknych i wzruszających piosenek. Piwnica, którą razem stworzyli na warszawskim Rynku Starego Miasta, była nie tylko miejscem koncertów, ale czymś daleko więcej – centrum spotkań, na których poruszało się i tematy najważniejsze. Zwłaszcza w trudnych latach osiemdziesiątych.

Kurylewicz – to także muzyka do „Lalki” (tej serialowej, z 1977 r.) czy „Nad Niemnem”, ale przede wszystkim temat z „Polskich dróg”, jeden z najpiękniejszych w historii naszego filmu. Bardzo polski właśnie. Bo bliska mu była właśnie polska tradycja. W ostatnich latach szczególnie lubił grać mazurki Chopina i Szymanowskiego. Po swojemu, niespiesznie, z zamyśleniem, jakby się zwierzał z tego, co w nim najistotniejsze.

Żegnamy wspaniałego muzyka.

Reklama

Czytaj także

Historia

Doktryna Monroego. To ona naznaczyła politykę zagraniczną USA. I do dziś budzi wielkie emocje

To, co powiedział 2 grudnia 1823 r. prezydent James Monroe do Kongresu, określiło politykę zagraniczną Stanów Zjednoczonych. Celem było pilnowanie interesów w obu Amerykach i odcięcie się od konfliktów, które ich nie dotyczą. Spór o to trwa do dziś.

Michał Rastaszański
28.11.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną