Nawet teraz mi głupio i czuję się trochę niezręcznie. Znalazłem się tu, na Piastowskiej, pierwszego maja dzięki stypendium Fundacji Szymborskiej, żeby pracować nad nową książką. Jechałem pociągiem do Krakowa z myślą: jak to będzie żyć przez miesiąc w domu mojej ulubionej poetki? Dzisiaj już stąd wyjeżdżam zadowolony, dlatego postanowiłem napisać ten list, żeby Pani podziękować i przy okazji dać znać, co nowego na Piastowskiej.
To skromne mieszkanie w bloku na pierwszym piętrze (wcześniej mieszkała Pani na czwartym bez windy) w dzielnicy Krowodrza ma wciąż dobrą energię. Poczułem ją od razu, jak tylko wszedłem. Pani podobno też poczuła się tu od razu jak u siebie i błyskawicznie zdecydowała na to mieszkanie, zaraz po Noblu. A poprzednia właścicielka, kiedy otworzyła drzwi, powiedziała:
– Właśnie panią czytam.
Opowiedział mi to Pani były sekretarz, a teraz prezes Fundacji Szymborskiej.
Przypomniał mi się wiersz „Dom wielkiego człowieka”, który napisała Pani po wizycie w domu-muzeum Goethego przy Frauenplan w Weimarze.
Jeszcze w stosownym czasie zdążył przyjść na świat.
Wszystko, co miało mijać, minęło w tym domu.
Nie w blokach,
Nie w metrażach umeblowanych a pustych,
Wśród nieznanych sąsiadów,
Na piętnastych piętrach,
Dokąd trudno by było wlec wycieczki szkolne.
Ale w bloku na Piastowskiej sąsiedzi świetnie pamiętają, kto jeszcze 10 lat temu mieszkał pod osiemnastką. Niektórzy mówią wprost, że im Pani brakuje. Inni z ciekawością zerkają, kto teraz wychodzi na balkon na pierwszym piętrze. A co u nich nowego? Córka najbliższych sąsiadów (drzwi po prawej stronie przy windzie) sama ma już dziecko, chodzi z nim na spacery w wózku.