1–2. „WandaVision” i „Loki”
Seriale o superbohaterach stały się wizytówką Disney+. Rozwijają wątki zasygnalizowane w filmach o drużynie Avengers, wprowadzają na arenę nowe postaci i stanowią spoiwo łączące wszystkie części kinowej sagi. Co kilka miesięcy w serwisie pojawia się kolejna produkcja sygnowana logo Marvel Comics, ale zanim wejdą nowe, warto nadrobić te, które już miały premierę: przede wszystkim „WandaVision”, opisujący losy Wandy Maximoff (Elizabeth Olsen) i jej męża Visiona (Paul Bettany) i pomysłowo wykorzystujący konwencję klasycznych familijnych sitcomów, oraz „Loki” z Tomem Hiddlestone’em w roli tytułowej, nakręcony w stylistyce retro science fiction. Każdy z superbohaterskich seriali Disney+ jest zresztą utrzymany w innym klimacie: „Falcon i Zimowy Żołnierz” to political fiction, „Hawkeye” (proszę zwrócić uwagę na zabawną drugoplanową rolę Piotra Adamczyka!) to bożonarodzeniowe kino akcji, a „Moon Knight” – mistyczny horror.
3–4. „The Mandalorian” i „Obi-Wan Kenobi”
Rozczulająca postać dziecka tej samej (nigdy w filmach nienazwanej) rasy, co mistrz jedi Yoda, podzieliła fanów „Gwiezdnych wojen”: jedni dostrzegli w niej olbrzymi potencjał, inni – żenującą próbę odcinania kuponów od oryginału. Owszem, Disney monetyzuje popularność „Gwiezdnych wojen” na wszelkie sposoby, ale z drugiej strony seriale osadzone w realiach stworzonego przez George’a Lucasa wszechświata to najlepsze produkcje tej marki od lat. „The Mandalorian” – brawurowo miksujący kino samurajskie ze spaghetti westernem i space operą – oraz „Obi-Wan Kenobi”, którego akcja rozgrywa się kilka lat przed filmową „Nową nadzieją”, dowodzą, że moc w „Gwiezdnych wojnach” wciąż jest wielka.