Detektyw w asfaltowej dżungli
Detektyw w asfaltowej dżungli. Raymond Chandler przekuł kryminał w literaturę
Proza Raymonda Chandlera to fundament, na którym powstała nowoczesna literatura kryminalna, ale zdecydowanie wyrasta ponad gatunkowe ograniczenia. Na całe pokolenia ukształtowała modelowy wizerunek prywatnego detektywa – cynicznego twardziela, w głębi duszy tęskniącego za swobodą i miłością. Niestroniącego od alkoholu, skłonnego do przemocy, ale wiernie trzymającego się własnego kodeksu moralnego, który często jest ostatnią granicą oddzielającą dobro od zła. Przekład autorstwa Bartosza Czartoryskiego – ukazały się pierwsze trzy tomy serii: „Głęboki sen”, „Żegnaj, laleczko” oraz „Wysokie okno”, a wydawnictwo Karakter planuje publikację kolejnych – oddaje kryminałom o Philipie Marlowe sprawiedliwość: lakoniczna narracja, niepozbawiony goryczy, wyrazisty opis wielkomiejskiej rzeczywistości oraz cyniczny humor, obecny zarówno w błyskotliwych dialogach, jak i pierwszoosobowej narracji, lśnią tutaj nowym blaskiem.
Chandlera można czytać tak, jak ogląda się obrazy Edwarda Hoppera. „Przed kładką mieściła się kawiarenka, o której wspominał mój klient. Kusiła jasnym i pogodnym wnętrzem. Pod pasiastą markizą przy metalowych stolikach o blatach wyłożonych kafelkami nie siedział jednak nikt poza kobietą palącą papierosa. Przed nią stała butelka piwa. Jej foksterier pomylił krzesło z latarnią, więc skarciła go od niechcenia” („Żegnaj, laleczko”). Los Angeles Philipa Marlowe’a to miasto samotników, wyrzutków i straceńców. Skorumpowanych gliniarzy i wścibskich staruszek, potężnych gangsterów i drobnych cwaniaczków. Asfaltowa dżungla. Teraz to standard literatury kryminalnej, gatunku, który nieustannie grzebie w brudach współczesnego świata, ale 80 lat temu proza Chandlera wielu czytelnikom wydawała się szokująca i amoralna.