Jest nijak
„Wszyscy jesteśmy w d... Dla społeczeństwa jestem pasożytem”. Z pamiętnika milenialsa
Przed tygodniem opublikowaliśmy felieton („Borsuk” Antoniego Mielcarka), który wygrał pierwszą edycję otwartego konkursu na najlepszy felieton (Brzytwa Pilcha), zorganizowanego w ramach kieleckiego festiwalu Pociąg do Literatury. Przypominamy, że wpłynęło ponad 400 prac. Dziś jeden z wyróżnionych tekstów; autentyczny, emocjonalny, ale i nieco zdystansowany autoportret milenialsa. Autor deklaruje, że chciałby pisać, publikować – pierwszy krok właśnie postawił.
25 lat to dziwny moment życia: część twoich znajomych zdążyła już się pobrać i ma przynajmniej dwójkę dzieci, część już się dorobiła – czy to założyła własny biznes, czy też dostała pieniądze od rodziców. Są też tacy, którzy nie potrafią się ustatkować. Mają dorywcze prace, nie studiują, ale za to codziennie imprezują. Na rynku pracy wymaga się od nas wyższego wykształcenia, minimum 5-letniego doświadczenia na podobnym stanowisku i dużej liczby skończonych kursów oraz wielu certyfikatów. Jeśli jesteś mężczyzną i szukasz partnerki, twoja wybranka prawdopodobnie wymaga od ciebie, abyś miał mieszkanie, stały dochód i prawo jazdy. Podczas gdy ty jedyne, co masz, to depresja i kredyt na iPhone’a; wiesz, że z tego nic nie wyjdzie. Choć tak bardzo się różnimy, łączy nas jedno – wszyscy jesteśmy w d...
Dla społeczeństwa jestem pasożytem. Jeszcze się nie ożeniłem, nie mam dzieci, co znaczy też, że wszystkie pakiety socjalne w pracy mnie omijają, a o 500+ mogę sobie pomarzyć. Żyję od wypłaty do wypłaty. Jak każdy w moim wieku, udaję, że mam więcej. Niektórzy płacą niemal 7 zł za litr benzyny, komuś podwyższyli opłatę wynajmu mieszkania, a ktoś właśnie płaci 300 zł za zakupy spożywcze. No, ale hej – w korpo przecież mamy owocowe czwartki, a jak posiedzimy w robocie wystarczająco długo i często, może dostrzeże to nasz przełożony i przełożony przełożonego i da nam podwyżkę w wysokości 200 zł.