Bez proroków i wyznawców
Waglewski dla „Polityki”: Na bazie celebryckiej durnoty rośnie elektorat PiS
MIROSŁAW PĘCZAK: – Najnowsza płyta Voo Voo „Premiera” sprawia wrażenie bardzo osobistego dzieła Wojciecha Waglewskiego. W tekstach piosenek właściwie nie ma śpiewanej publicystyki, tzw. tematów aktualnych, co jednak wcześniej ci się zdarzało…
WOJCIECH WAGLEWSKI: – Nie do końca się z tym zgadzam, bo, po pierwsze, wszystkie moje płyty są osobiste, po drugie, unikałem publicystyki, jeśli cokolwiek podobnego się pojawiało, to były bardziej wtręty niż tematy. Wyjątkiem jest może „Nie spać”, piosenka z 1995 r. namawiająca do udziału w wyborach, ale generalnie unikam tego jak piorun i jeśli mówisz, że coś takiego się dzieje, to raczej dotyczy odniesień historycznych, tego, że już dawniej popełniało się takie błędy jak dziś. No, ale wnioski, jakie wyciągamy z naszej rzeczywistości, są oczywiście przejmujące.
Wątek, który powtarza się w kilku piosenkach, to krytyka gonitwy za mamoną. Jesteś tu bardzo ostry. Dlaczego?
Może nie dosłownie chodzi o radykalną krytykę gonitwy za mamoną, bo ja sam jestem takim, powiedzmy, kolekcjonerem pieniędzy [śmiech]. Więc ja, broń Boże, nie krytykuję pieniędzy jako takich. Jak często powtarzam, „wolę być bogaty, zdrowy i przystojny niż biedny i chory”. Nie krytykuję więc samego faktu posiadania pieniędzy, ale pewne sposoby dochodzenia do nich. W jednej piosence są słowa: „I będę twoje zdrowie pił/ no chyba że się sprzedasz” – nie chodzi o to, że ktoś realizuje jakąś transakcję finansową, ale że sprzedaje swoje ideały, swoją duszę itd. Kiedyś nagraliśmy płytę po tytułem „Zapłacono”. Tak się nazywała, bo rzeczywiście wydawca dobrze zapłacił. Ale zapłacił za dobrze wykonaną robotę artystyczną, a nie za szczucie, propagandę, ideową prostytucję.