Pięknie stacja TVN pożegnała Mariusza Waltera: wzruszającymi wspomnieniami dziennikarzy i redaktorów, fragmentami programów z Jego udziałem, cytatami z publicznych i prywatnych wypowiedzi. W jednym z ostatnich wywiadów na pytanie, czy coś jeszcze chciałby powiedzieć, z półuśmiechem, dłużej patrzy w kamerę: „Chciałbym serdecznie podziękować tym, którzy o mnie pamiętają”...
Panie Mariuszu, pamiętamy. I to my dziękujemy – i jako widzowie, i jako dziennikarze, i my – zespół POLITYKI. Mamy świadomość, że odszedł jeden z najważniejszych twórców polskich mediów w ich całej historii. Publicznie był rzadko obecny; już dawno, na początku stulecia, przekazał bezpośrednie kierowanie stacją w ręce syna Piotra; potem byli inni szefowie, zmieniał się skład właścicielski firmy. TVN w miarę upływu lat rozrastał się o nowe kanały, studia, programy, w końcu stał się częścią wielkiego globalnego koncernu medialnego. Ale dzięki ludziom, których On przyjmował do pracy, ukształtował, dla których pozostał zawodowym autorytetem, ta stacja nie straciła „walterowskiej” specyfiki. Mimo naturalnej komercjalizacji, w tym, co decyduje o charakterze stacji – w jej przekazie informacyjnym, publicystycznym, światopoglądowym – prywatny TVN jest najbliższy wyobrażonej misji telewizji publicznej, stwarza i chroni przestrzeń dla dziennikarstwa niezależnego, dociekliwego, demokratycznego i etycznego. To dziedzictwo, teraz także testament Założyciela.
Biografia Mariusza Waltera jest niezwykła – bo przecież niewielu Polaków odniosło taki sukces życiowy i zawodowy – ale też typowa dla pokolenia, którego młodość przypadła na lata tużpowojenne, biedy, szarości, ale też nieoczekiwanych szans. Ojciec, lwowski sędzia, został rozstrzelany przez Rosjan w 1940 r.