Już sam wybór 19 konkursowych tytułów, wśród których zabrakło choćby jednego hollywoodzkiego hitu z gwiazdorską obsadą, mówił sporo o aktualnych preferencjach selekcjonerów. W cenie byli twórcy ambitni, podejmujący trudne wyzwania, a przy tym nieco zapomniani lub szerzej nieznani. Wśród tematów – sprawy wagi ciężkiej: dziedzictwo kolonializmu („The Survival of Kindness” Rolfa de Heera), poliamoria („Ingeborg Bachman – Journey into the Desert” Margarethe von Trotty), śmierć widziana w kontekście reinkarnacji („Music” Angeli Schanelec), rozpad rodziny ukazany zarówno od strony nieumiejących kochać matek („Mal Viver” João Canijo), jak i toksycznej męskości podszytej homoseksualnym niespełnieniem („Manodrome” Johna Trengove) etc.
Złoty Niedźwiedź przyznany dokumentowi „Sur l’Adamant” 72-letniego Francuza Nicolasa Philiberta, o niekonwencjonalnej metodzie leczenia psychicznie chorych, to także głos radykalnego sprzeciwu, idącego pod prąd obowiązującym trendom. Ostatnie 25 lat psychiatrii, jak tłumaczył na konferencji prasowej Philibert, to powrót do izolatek i środków przymusu. Zamiast uwagi – nieuzasadniony lęk przed agresją z ich strony. Tymczasem „Sur l’Adamant” otwiera się na ich odmienność. Dotknięci chorobami psychicznymi okazują się istotami czułymi, nadwrażliwymi oraz szalenie, nomen omen, kreatywnymi. Adamant to barka zacumowana na Sekwanie w centrum Paryża przerobiona na dom spotkań i pracy twórczej, w której pacjenci współdecydują o terapii, uczą się rysować, oglądają wspólnie filmy, organizują debaty, przygotowują posiłki. Miejsce tętniące życiem, atrakcyjne zarówno dla cierpiących, jak i opiekunów, opierające się inercji, biurokracji, hierarchizacji, nastawione na bliskość i poszanowanie ludzkiej godności.