Muzeum umarłych poetów
Jak staliniści wymordowali gruzińskich poetów. Muzeum, które trzeba odwiedzić
Pozwól synom naszej Ojczyzny być/ Jak Eristawi, pierwszy i najlepszy” – pisał w 1895 r. w „Iwerii”, ówcześnie najważniejszej inteligenckiej gazecie w Gruzji, młody poeta Soselo. Rafael Eristawi, do którego ten pean jest skierowany, to książę z wschodniego, słynącego z win regionu Kachetii. Soselo kilka miesięcy wcześniej zadedykował mu swój debiutancki wiersz „Poranek”: „Aby była błogosławiona ma ziemia Ojczysta!/ Pozwólcie, aby pokój panował w moim ojczystym kraju!/ I wy, moi przyjaciele, wyrastajcie na mądrych i silnych/ Przynoście sławę Gruzji!”.
42 lata później Paolo Jaszwili, jeden z najbardziej znanych poetów kolejnego pokolenia, stanął przed niewyobrażalną decyzją. Po miesiącach ustępstw wobec reżimu komunistycznego i tygodniach przesłuchań wszystko wskazywało na to, że może albo dalej denuncjować swoich przyjaciół i kolegów po fachu, albo skończyć na torturach w NKWD.
Okazało się, jak niewiele dla starszego o cztery dekady Soselo znaczyły zarówno jego słowa o pokoju i ziemi ojczystej, jak i uwielbienie dla gruzińskich poetów. Teraz znany jako Józef Stalin nakazał Wielką Czystkę, która w zależności od szacunków historyków pochłonęła od 700 tys. do 1,2 mln ofiar. Jej częścią – sterowaną przez Ławrientija Berię, pierwszego sekretarza partii na Kaukazie i niekwestionowanego władcę ówczesnej Gruzji – było „najbardziej druzgocące wydarzenie w historii gruzińskiej kultury”, jak nazwał je po upadku ZSRR prof. Donald Rayfield, czołowy tłumacz i specjalista w dziedzinie literatury gruzińskiej na Zachodzie: systematyczna eliminacja prawie wszystkich znaczących pisarzy ówcześnie publikujących w tej republice.
Jaszwili zdecydował się na trzecią drogę – 22 czerwca 1937 r., podczas gdy na parterze siedziby Związku Pisarzy trwały kolejne samokrytyki i denuncjacje wobec autorów, na piętrze wycelował ze strzelby w głowę i pociągnął za spust.