Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Koniec dzielenia kont. Dlaczego Netflix nam to robi? Ugniemy się i zapłacimy?

Netflix Netflix Pavlo Gonchar / Forum
Koniec z dzieleniem się dostępem do konta na platformie Netflix. Właściciele kont, którzy dotychczas wraz ze znajomymi wybierali droższy pakiet i rozkładali koszty pomiędzy kilka osób, dostali informację, że taka praktyka będzie od teraz płatna.

A dokładniej – jeśli użytkownicy konta nie mieszkają pod jednym dachem, za każdą dodatkową osobę trzeba będzie dopłacić. Na razie ta dodatkowa usługa kosztuje niecałe 10 zł. Wielu subskrybentów Netflixa zapewnia, że zrezygnuje z usługi. Ale czy rzeczywiście wprowadzenie tej opłaty jest błędem ze strony platformy?

Czytaj także: Serialoza. Dlaczego seriale stały się towarem pierwszej potrzeby i co z nami robią

Seriale z przyjaciółmi

Dotychczas dzielenie się kontem było niezwykle popularnym sposobem na korzystanie z Netflixa. Grupa znajomych płaciła za najwyższy pakiet (oferujący też wideo w najwyższej jakości) i rozdzielała pomiędzy siebie opłaty. Choć regulamin platformy sugerował, że użytkownicy jednego konta powinni należeć do tego samego gospodarstwa domowego, to firma długo przymykała oko na ten proceder – słusznie dostrzegając w tym szansę na przejęcie większego segmentu rynku. W ostatnich miesiącach zaczęto jednak mówić coraz więcej o tym, że zablokowanie tej praktyki to tylko kwestia czasu. Zwłaszcza po testach ograniczenia współdzielenia kont, które Netflix przeprowadził między innymi w Chile.

Podobnie Stanach i Europie

Przez ostatnie miesiące Netflix starał się przede wszystkim rozwiązać swój główny problem wynikający z nowych opłat, czyli jak ograniczyć użytkowników jednego abonamentu tylko do tych ze wspólnego gospodarstwa domowego bez jednoczesnego odcinania ich od ich kont w sytuacji, gdy podróżują, zabierają komputer do pracy czy odwiedzają bliskich. Netflix zapewnia, że znalazł sposób, dzięki któremu będzie mógł kontrolować, czy użytkownicy korzystający z jednego konta mieszkają pod jednym dachem, i jednocześnie pozwolić na dostęp do platformy w pociągu czy na telewizorze w hotelu. Jak będzie to dokładnie wyglądać? Wstępne informacje tego nie obejmują, choć można podejrzewać, że chodzi przede wszystkim o śledzenie IP i kwestie logowania się określonymi urządzeniami do wybranej, domowej sieci.

Więcej tańszych kont z reklamami

Dlaczego Netflix zdecydował się na taki ruch? Mówimy o naprawdę szeroko zakrojonym działaniu. Sama platforma oszacowała, że blisko 100 mln odbiorców na całym świecie dzieli się swoim hasłem z przyjaciółmi i rodziną. To niemal połowa wszystkich subskrybentów platformy (po pierwszym kwartale 2023 r. ich liczba wynosiła 232,5 mln odbiorców). Zjawisko zakrojone na tak szeroką skalę staje się dla firmy problemem. Zwłaszcza że zwiększają się koszty prowadzenia platform i coraz trudniej pozyskać pożyczki na kolejne inwestycje i produkcje (zwłaszcza przy rosnących w Stanach Zjednoczonych stopach procentowych), co oznacza, że firma musi przeorganizować model biznesowy. A ten między innymi zakłada pojawienie się kont oferujących widzom możliwość płacenia mniej za streaming, jeśli zgodzą się na reklamy.

Czytaj także: Netflix z reklamami, nowe HBO. Zmiany będą duże i drastyczne

Co ma mają wspólnego reklamy z ograniczaniem dzielenia się kontem? W Stanach Zjednoczonych podstawowe konto bez reklam kosztuje zaledwie 6,99 dol. Z kolei dodatkowa opłata za współdzielenie konta to już 7,99 dol. Nietrudno dostrzec, że platforma chętnie widziałaby, gdyby jej oszczędni i korzystający z kont przyjaciół użytkownicy założyli nowe, tańsze konta reklamowe. To między innymi dlatego Netflix ułatwia przenoszenie wszystkich danych swojego profilu na nowe konto. Jeśli nagle przestaje nam się opłacać dzielenie się z kolegami, możemy „iść na swoje” i nawet nie stracimy historii oglądania, preferencji czy ustawień. Netflix zaś zyska nowego konsumenta, który nie tylko płaci bezpośrednio platformie, ale też, co ważniejsze, ułatwia sprzedawanie powierzchni reklamowej na tych tańszych kontach. Użytkownik, który dotychczas zwiększał koszty (bo też korzystał z usługi, w której jakość wideo jest najwyższa, a to wymaga strumieniowania większej ilości danych), teraz generuje zyski. Co więcej, choć wielu korzystających obecnie z Netflixa odgraża się, że zrezygnuje z subskrypcji, pomiędzy deklaracjami a działaniami jest pewna różnica. W Kanadzie, gdzie podobne zasady wprowadzono już w lutym, liczba subskrybentów płacących za swoje osobne konta co prawda początkowo spadła, ale potem zaczęła rosnąć.

Polacy bez tańszej alternatywy. Powrót do piractwa?

W przypadku polskich użytkowników jest jednak pewien problem. Otóż w Polsce nie wprowadzono jeszcze pakietów z reklamami. Nie ma więc tańszej alternatywy – albo dopłacimy do współdzielenia konta z innymi osobami, albo założymy własne konto z najtańszym pakietem za 29 zł miesięcznie. To wciąż dużo dla wielu odbiorców, zwłaszcza że niedawno pojawiło się dużo promocji u konkurencji. Amazon Prime Video oferuje swój katalog za 49 zł rocznie, a nowa platforma SkyShowtime, wchodząc na rynek, promocyjnie ustawiła płatność na 12 zł. Na tym tle Netflix jawi się jako droga i nieprzyjazna usługa. Stąd wielu użytkowników zastrzega, że jeśli będą musieli dopłacić do platformy, to prędzej z niej zrezygnuje i wróci np. do pobierania odcinków z pirackich stron.

Następny krok w rozwoju streamingu. Ugniemy się i zapłacimy?

Netflix nie trafił z wprowadzeniem nowych opłat w najlepszy czas. Nie chodzi jedynie o kwestie wzrastającej inflacji i cięcia wydatków przez wielu konsumentów. Jesteśmy w trakcie strajku scenarzystów, który sprawił, że dużo się mówi o niekorzystnych warunkach pracy dla największych producentów. To z kolei sprawiło, że część odbiorców zdała sobie sprawę, że przy takim sposobie organizacji pracy nie można się raczej spodziewać wielu nowych jakościowych programów. Warto jednak podkreślić, że nawet krytykowany Netflix wciąż jest najpopularniejszą platformą streamingową w Polsce – ponad 12 mln użytkowników daje mu 42 proc. rynku. Wyprzedza o kilka długości zarówno konkurencyjne HBO Max, jak i Disney+. Nawet jeśli szeroka oferta platformy nie dla wszystkich jest zadowalająca, to seriale takie jak „Stranger Things”, „Wednesday” czy „Wiedźmin” cieszą się olbrzymią popularnością i nie jest łatwo zrezygnować z platformy, na której można je obejrzeć.

Czytaj także: „Wiedźmin”, rodowód porażki. Serial jak opowiastka ze smokami z lat 70.

Wprowadzenie opłat za współdzielenie konta wydaje się dowodem na to, że wchodzimy w kolejny etap rozwoju streamingu. Po latach oferowania widzom całej skali usług w ramach jednej opłaty platformy przechodzą do wprowadzania usług i opłat dodatkowych. To dość klasyczny zabieg w świecie biznesu – najpierw przyciąga się użytkownika szeroką i tanią ofertą, a potem wprowadza się cały system dopłat. My zaś, mimo gróźb, pewnie się ugniemy i zapłacimy. Bo przez te ostatnie lata za bardzo się do Netflixa przyzwyczailiśmy. Plus nikt nie da nam gwarancji, że konkurencja nie zdecyduje się na podobny ruch. Bo Netflix może być pierwszy, ale nikt nie mówi, że będzie ostatni.

Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną