A dokładniej – jeśli użytkownicy konta nie mieszkają pod jednym dachem, za każdą dodatkową osobę trzeba będzie dopłacić. Na razie ta dodatkowa usługa kosztuje niecałe 10 zł. Wielu subskrybentów Netflixa zapewnia, że zrezygnuje z usługi. Ale czy rzeczywiście wprowadzenie tej opłaty jest błędem ze strony platformy?
Czytaj także: Serialoza. Dlaczego seriale stały się towarem pierwszej potrzeby i co z nami robią
Seriale z przyjaciółmi
Dotychczas dzielenie się kontem było niezwykle popularnym sposobem na korzystanie z Netflixa. Grupa znajomych płaciła za najwyższy pakiet (oferujący też wideo w najwyższej jakości) i rozdzielała pomiędzy siebie opłaty. Choć regulamin platformy sugerował, że użytkownicy jednego konta powinni należeć do tego samego gospodarstwa domowego, to firma długo przymykała oko na ten proceder – słusznie dostrzegając w tym szansę na przejęcie większego segmentu rynku. W ostatnich miesiącach zaczęto jednak mówić coraz więcej o tym, że zablokowanie tej praktyki to tylko kwestia czasu. Zwłaszcza po testach ograniczenia współdzielenia kont, które Netflix przeprowadził między innymi w Chile.
Podobnie Stanach i Europie
Przez ostatnie miesiące Netflix starał się przede wszystkim rozwiązać swój główny problem wynikający z nowych opłat, czyli jak ograniczyć użytkowników jednego abonamentu tylko do tych ze wspólnego gospodarstwa domowego bez jednoczesnego odcinania ich od ich kont w sytuacji, gdy podróżują, zabierają komputer do pracy czy odwiedzają bliskich. Netflix zapewnia, że znalazł sposób, dzięki któremu będzie mógł kontrolować, czy użytkownicy korzystający z jednego konta mieszkają pod jednym dachem, i jednocześnie pozwolić na dostęp do platformy w pociągu czy na telewizorze w hotelu.