Stany dobrostanu
Arkadia, raj na ziemi, kraina szczęścia. Jak ją sobie wyobrażano, czy jest możliwa dziś
Wieczne i beztroskie życie – dla wybranych – obiecywały niemal wszystkie religie świata. Na tę okoliczność budowały wizerunki takich krain najwyższego dobrostanu. Dla nas był to raj, dla wyznawców hinduizmu to svarga, dla muzułmanów – dżanna, zaś dla buddystów – niematerialna nirwana. Mitologia nordycka miała swoją Valhallę, mitologia grecka – Pola Elizejskie. Czasami były to wizje dość ogólne i – rzec by można – konwencjonalne. Ale bywały i zaskakujące, jak wspomniana dżanna, która kusi perspektywą wieczności spędzanej z hurysami. Co ciekawe, ów raj często lokowano gdzieś na Ziemi, a to u źródeł Tygrysu i Eufratu, a to w Palestynie, Armenii i paru innych miejscach.
Nie każdy jednak chce cierpliwie wypełniać za życia wszystkie przykazania stawiane przyszłym zbawionym i czekać na przyjemności, które nadejdą dopiero po śmierci. Nic więc dziwnego, że wiele kultur przyjęło jakiś ideał raju na ziemi, ziemi szczęśliwej, wolnej od trosk, chorób, wojen, głodu, a bywało, że i od śmierci. W mitologii chińskiej i japońskiej była to wyspa Penglai (w Japonii – Hōrai), na której michy ryżu nigdy się nie opróżniają, nie istnieje ból i zima. Z kolei w starożytności (Lukian z Samosat) narodziła się, w średniowiecznej Europie utrwaliła, a trwała do XVII w. Kukania. To kraina, gdzie – według mocno kulinarnej wizji Francesca Fulvia Frugoniego – rzeki płyną mlekiem, źródła tryskają muszkatem i malvasią, góry są z kaszkawału, doliny z mascarpone, a drzewa owocują serami owczymi i mortadelą.
Raje boskie i ziemskie
Potrzeba poszukiwania świata idealnego, acz realnego, powracała co rusz, głównie w kulturze zachodniej. Była więc Terra Australis, krainy ukryte w głębi ziemi (np. opisana przez Ludwiga Holberga), Agartha, oczywiście wiele wersji Utopii i kapitalistyczne z ducha El Dorado, gdzie chodzi nie tyle o idealny porządek społeczny czy polityczny, co o nieprzebrane góry złota, które czekają na odkrywcę krainy.