Teoretycznie to tylko trzy dni, od piątku 27 września do niedzieli. Warto jednak uważnie przejrzeć program, bo część wystaw trwać będzie dużo dłużej i można je sobie zostawić na później. Jedno bowiem nie ulega wątpliwości: nie da się w weekend obejrzeć i doświadczyć wszystkiego. W programie są aż 42 wystawy i całe mnóstwo ciekawych imprez towarzyszących organizowanych przez poszczególne galerie: performensów, paneli dyskusyjnych, wykładów, warsztatów, oprowadzań itd. Gdyby na każdą z wystaw przeznaczyć tylko pół godziny, to daje ponad 20 godzin zwiedzania. A gdzie dojazdy? Wszak dodatkowym utrudnieniem (ale i urokiem imprezy) jest rozrzucenie wystaw po całej Warszawie. Króluje oczywiście Śródmieście, ciekawie zapowiada się też na Mokotowie czy obu Pragach. Dobra logistyka z mapą w ręku to zatem podstawa sukcesu.
WGW: uznani i nieznani
Królują oczywiście galerie stołeczne, ale od kilku lat organizatorzy coraz chętniej dopuszczają na „gościnne występy” wiodące galerie z kraju, a nawet zagranicy. W tym roku będzie to m.in. zasłużona (działa od ponad ćwierć wieku) Esta z Gliwic, mocno mieszająca na rynku Krupa Gallery z Wrocławia (aż dwie zbiorowe, problemowe wystawy), dwie ciekawe galerie z Poznania (Molski i Łęctwo) oraz reprezentacja krakowska (Piana i Widna).
Strategia, jaką kierują się wszystkie galerie, jest podobna: pokazać w weekend to, czym najbardziej chcemy się pochwalić. Ale taktyki bywają różne, co dla widza stanowi atrakcyjną wartość. Niektóre galerie stawiają na jednego artystę, inne przygotowują wystawy zbiorowe, nierzadko oparte na przemyślanym koncepcie programowym. Jedni stawiają na nazwiska znane, artystów powszechnie cenionych, inni traktują WGW jako doskonałą okazję do wylansowania twórców młodych, dopiero startujących w dorosłe życie artystyczne.