Ludzie kultury bronią Maszy Potockiej. Niesmak pozostanie. Powstał list w odpowiedzi
Słowo „mobbing” nie pada też we wniosku o odwołanie Marii Anny Potockiej z funkcji dyrektorki MOCAK-u. Mowa o „standardach zarządzania” i trosce o wizerunek miasta, więc jest raczej jasne, że chodzi o kompetencje miękkie, a nie o dorobek w świecie sztuki. Prezydent Krakowa Aleksander Miszalski napisał na X, że wprawdzie „ceni doświadczenie i wiedzę” Potockiej, ale nie widzi możliwości dalszej współpracy. „Nie akceptuję takich standardów zarządzania, komunikacji w pracy i podejścia do pracowników”, tłumaczy. Nic o sztuce.
MOCAK jest miejską instytucją, na mocy decyzji Jacka Majchrowskiego, poprzedniego prezydenta, Potocka miała nim zarządzać jeszcze siedem lat. Teraz ma odejść „za porozumieniem stron”. O ile te warunki przyjmie. „Pan prezydent ma się spotkać z panią Potocką – informuje dziś rzeczniczka prezydenta Joanna Krzemińska w rozmowie z TVN24. – Są dwa możliwe scenariusze: albo umowa za porozumieniem stron, albo bardziej radykalne środki formalne w przypadku braku zgody pani Potockiej. Sprawa ma zostać rozwiązana w bardzo bliskim czasie, w tym tygodniu albo na początku następnego”.
Mobbing w Bunkrze Sztuki
Przypomnijmy kontekst: w lipcu zapadł wyrok w sprawie mobbingu w Bunkrze Sztuki, którym Maria Anna Potocka zarządzała w latach 2019–24. Funkcję dyrektorki w MOCAK-u (Jacek Dehnel nazywa go w sieci PRZEMOCAK-iem) pełniła równocześnie. Oskarżenie wysunęła Lidia Krawczyk, artystka, była pracownica Bunkra, kuratorka sztuki. Opowiedziała „Gazecie Wyborczej”, i zapewne przed sądem, że czuła się zdegradowana do roli asystentki i sekretarki.