Kultura

Raczej przystojny

Richard Chamberlain, więcej niż król seriali. Polki mdlały na jego widok

Richard Chamberlain podczas próby sztuki „Hamlet” w Birmingham Repertory Theatre, 1969 r. Richard Chamberlain podczas próby sztuki „Hamlet” w Birmingham Repertory Theatre, 1969 r. Getty Images
Był gwiazdą seriali, zanim przyszła współczesna wielka moda na seriale. A przede wszystkim gwiazdą polskiej prasy kolorowej, zanim stała się naprawdę kolorowa.

Pierwsza śmierć Richarda Chamberlaina była dramatyczna. W 1964 r. w polskiej prasie pojawiła się – zapożyczona z mediów zachodnioniemieckich – informacja, jakoby Richard Chamberlain miał zginąć w wypadku samochodowym. Na dodatek gwiazdor, kojarzony wówczas wyłącznie z pozytywną postacią doktora Kildare’a, nie mógł przecież zginąć ot tak, po prostu. Według doniesień rozbił samochód na skutek gwałtownego manewru, ocalając w ten sposób życie dziewczynki, która wbiegła na jezdnię. Podobno zrozpaczeni widzowie dzwonili do redakcji pism „Film” i „Ekran”, by potwierdzić dramatyczne rewelacje.

Plotka była tak żywotna, że musiał ją dementować telewizyjny spiker przed emisją jednego z odcinków „Doktora Kildare’a”. „Jest coś miłego w tym zainteresowaniu się ludzi z dalekiej Polski amerykańskim aktorem. Wiąże się ono z tym, że kreuje on postać tak ładną i wszystkim bliską, bo bardzo ludzką” – notował felietonista tygodnika „7 Dni w Polsce”. I dodawał proroczo: „Przesąd ludowy powiada, że o kim krąży fałszywa pogłoska, jakoby miał umrzeć, a on żyje, będzie żył długo”.

Ulubiony lekarz świata

Chamberlain, choć w połowie lat 60. wciąż był na początku swojej artystycznej drogi, rolą Kildare’a zdążył zaskarbić sobie sympatię widzów na całym świecie. Przebój amerykańskiej telewizji zaledwie dwa lata po premierze – a więc zaskakująco szybko jak na gomułkowskie realia – trafił do Polski. Emisja była wydarzeniem. Widzowie emocjonowali się losami młodego szpitalnego stażysty, dziennikarze chętnie donosili o losach zarówno aktora, jak i samego serialu.

Każda sytuacja, by wspomnieć o Chamberlainie, wydawała się odpowiednia. W 1967 r. Zbigniew Rogowski, hollywoodzki korespondent „Przekroju”, relacjonował swoją wizytę w studiu MGM, gdzie odwiedzał m.

Polityka 15.2025 (3510) z dnia 08.04.2025; Kultura; s. 78
Oryginalny tytuł tekstu: "Raczej przystojny"
Reklama