Letni objazd
Kto wygra festiwalowy wyścig o słuchacza? Męskiemu Graniu przybył mocny konkurent
Polski sezon festiwalowy zaczął się w tym roku od przeprosin. „Jak to bywa z pierwszymi razami, nie wszystko zawsze jest magiczne” – napisali organizatorzy Zorzy, stworzonej przez Dawida Podsiadłę i jego team imprezy, która od razu przy okazji pierwszej edycji pokazała, co się może zepsuć. Po pierwsze, pogoda. Przez Poznań przeszła nawałnica, która zamieniła teren festiwalu w błoto. Po drugie, teleinformatyka. Bo przy okazji uszkodzona została infrastruktura Zorzy, przez co impreza sponsorowana przez dostawcę internetu była początkowo odcięta od sieci – niemożliwe były jakiekolwiek zakupy. Z jednej strony pojawiły się epitety: padaka, błoto jak w świniarni. Z drugiej żartowano, że ci narzekający to „płatki śniegu” i że przestraszyli się kałuży. Muzycznie podobno się udało.
Zorza ma być konkurencją dla dwóch innych imprez: mającego 15-letni staż Męskiego Grania i organizowanych po raz trzeci Santander Letnich Brzmień. Obie stanowią dziś o specyfice polskiego rynku, polubiliśmy bowiem letnie imprezy w formule festiwalu objazdowego, jeżdżącego podczas wakacji od miasta do miasta. Męskie Granie jedzie w tym roku do Żywca, Szczecina, Poznania, Gdańska, Wrocławia, Krakowa i Warszawy. Letnie Brzmienia wybrały tych pięć ostatnich. Zorza do tej piątki dodaje jeszcze Katowice.
Formuła utarła się już w 2010 r. Wymyślono nieco tylko zmieniający się program, w którym będą jednak wracały częściowo te same nazwy i nazwiska, za to zagra dream team gwiazd charakterystyczny tylko dla danej imprezy. Zagra i zaśpiewa napisany dla festiwalu hymn, czyli specjalną piosenkę. W ciągu kilkunastu dni dostaliśmy więc najpierw specjalne przedsięwzięcie Letnich Brzmień, czyli Babie Lato (nazwa gra trochę na nosie Męskiemu Graniu), z tanecznym przebojem „Co za noc” Margaret, Zalii i Sary James.