Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Pogranicze światów

Rozmowa z Tigranem Mansurianem

Wybitny kompozytor ormiański: "Najgłębiej zainspirował mnie Witold Lutosławski".

Poznańska „Nostalgia”, jak można przeczytać na stronie organizatora, „jest przede wszystkim festiwalem muzycznej pamięci”. Europa od kilku dziesięcioleci fascynuje się sakralną muzyką kompozytorów ze Wschodu skupionych wokół wytwórni ECM. Wspólnym mianownikiem twórczości Arvo Pärta, Alfreda Schnittkego czy Gija Kanczellego pozostaje właśnie nostalgia: tęsknota za utraconym pięknem i niewinnością folkloru, średniowiecznej muzyki liturgicznej, wreszcie kanonicznych arcydzieł zachodniej klasyki. Niewielu zdaje sobie sprawę, iż „nowa duchowość” narodziła o wiele dalej na Wschód. Nie przez przypadek na festiwalu wykonane zostaję utwory aż trzech kompozytorów ormiańskich: Komitasa, Georgija Gurdżijewa oraz Tigrana Mansuriana. Ten ostatni gościł w Polsce osobiście. Skorzystałem z tej okazji, by porozmawiać z nim o muzycznych oraz duchowych tradycjach jego ojczyzny.

Armenia jest krajem o bogatej i skomplikowanej historii. To chyba inspirujące dla kompozytora?

Bez wątpienia. Nasza muzyka rozwijała się na styku wpływów ze Wschodu oraz Zachodu. Znalazło to wyraz w odrębności i oryginalności wciąż żywego folkloru oraz praktykowanych po dziś dzień śpiewach liturgicznych kościoła ormiańskiego. Wiele jakości, których poszukuje współczesna muzyka zachodnia, obecnych jest w naszej tradycji od wieków, a nawet tysiącleci. Zadaniem kompozytora staje się odkrycie tych związków i nadanie im nowego znaczenia.

Pana kraj ma własną, niezwykle bogatą tradycję kompozytorską. Ojcowie współczesnej muzyki ormiańskiej – Komitas i Georgij Gurdżijew – byli jednak kimś więcej, niż tylko muzykami?

Myślę, że obu nazwać można mędrcami w starożytnym tego słowa znaczeniu.

Reklama