Giedroyc: idealista realistyczny
Krzysztof Pomian o Jerzym Giedroyciu i Ukrainie
JAKUB HALCEWICZ: – Jerzy Giedroyc przekonał Polaków, że Ukraina w ogóle istnieje. Z dzisiejszej perspektywy to chyba jego największy polityczny sukces?
KRZYSZTOF POMIAN: – Oby tak było.
Ma pan wątpliwości?
Powiedziałbym ostrożniej: przekonał ważny odłam polskiej opinii publicznej, a zwłaszcza kręgów opiniotwórczych, że niepodległość Ukrainy leży w żywotnym interesie Polski.
Jak sam do tego doszedł?
Pochodził z kresów dawnej Rzeczpospolitej. Ukrainą interesował się od zawsze. Na Uniwersytecie Warszawskim chodził na zajęcia z historii Ukrainy jako jedyny Polak.
Może z wrodzonej przekory?
Też. Brało się to z właściwego mu nonkonformizmu. Miał w swoim otoczeniu osoby, także starsze i wpływowe, które usiłowały łączyć działanie na rzecz Ukrainy z utrwalaniem niepodległej Polski. Skoro nie powstała Ukraina jako sojusznik Polski w konfrontacji z Rosją sowiecką, trzeba było zdaniem Giedroycia wykorzystać szansę wynikającą z posiadania na własnym terytorium ludności ukraińskiej i prowadzić przychylną politykę wobec tej mniejszości.
Jako urzędnik państwowy Giedroyc przed drugą wojną światową ówczesną politykę krytykował.
Bo była kolonizatorska i represyjna, co skłaniało ukraińskich polityków do sprzymierzania się z mocarstwami wrogimi Polsce. A trzeba pamiętać, że Niemcy i ZSRR, acz formalnie uznały niepodległość Polski, faktycznie nigdy się z nią nie pogodziły. Przeciwnie, robiły wszystko, by ten Saisonstaat (państwo sezonowe – przyp. red.) – jak postrzegały Polskę – osłabić i zniszczyć.
Giedroyc kłócił się z narodowcami?
Model Polaka katolika, tak jak jednonarodowej i jednowyznaniowej Polski, był dla niego nie do przyjęcia.