Dwóch Żydów stoi pod drzewem i wypatruje ptaka, który napaskudził im na głowy. „Patrz pan, a gojom śpiewają” – głosi podpis. Takie obrazki rysował Max, bohater „Wieczorów Kaluki” brytyjskiego pisarza Howarda Jacobsona (ur. w 1942 r.), brawurowej powieści o żydowskiej tożsamości. Otoczenie miało Maxowi za złe – jak tak można wyśmiewać swoich? Nie dość wycierpieli? Max jest dzieckiem Żydów, którzy wykreślili rodzinną przeszłość. Wojnę spędzili w Anglii, nigdy nie wracali w rozmowach do czasów Zagłady i przez całe życie odcinali się od wszystkiego, co symbolizował dla nich sztetl, czyli religijność, zaścianek, galicyjskie korzenie. A mimo to wszystko, od czego uciekali, wracało do nich w obsesjach i fobiach.
Uosobieniem tych kompleksów jest właśnie Max, europejskie wcielenie bohaterów Woody’ego Allena, którzy podobnie śmiali się ze swojego żydostwa, cierpiętnictwa i z upodobaniem opowiadali dowcipy antysemickie. Powieść Jacobsona dwa lata temu znalazła się na krótkiej liście książek nominowanych do nagrody Bookera i stała się bestsellerem w Wielkiej Brytanii. Porównano ją z prozą Philipa Rotha, opisującą środowisko emigrantów żydowskich w Ameryce, których notabene Żydzi brytyjscy szczerze nie lubili. Przy czym ta powieść-autoanaliza jest szczególnie zrozumiała dla wszystkich, którym (jak Polakom) również trudno ścierpieć samych siebie.
„Wieczory Kaluki” to jedyna tego rodzaju satyra wśród kilku świetnych powieści o tematyce żydowskiej, których tłumaczenia ostatnio się u nas ukazały. Wreszcie, po niemal 20 latach, wyszła znana książka izraelskiego pisarza Dawida Grosmana (ur. 1954 r.) „Patrz pod miłość”. Zalicza się go zwykle do pisarzy drugiego pokolenia Holocaustu, przy czym jego najbliższej rodziny Zagłada nie dotknęła, bo już przed wojną osiadła w Izraelu.