Do Ultima Thule, terenów przez starożytnych i wczesnych chrześcijan uznawanych za kres ludzkiego świata, dotarł w 1963 r. Wyprawił się wtedy do Szkocji, chciał obejrzeć Wał Hadriana, najdalszą północną granicę Imperium Rzymskiego. W wierszu napisanym wiele lat później wspominał, jak gospodyni „z mglistej wysepki Mull na Hebrydach [...] przyjęła mnie po grecku i prosiła, żeby w nocy zostawić w oknie wychodzącym na Holy Iona zapaloną lampę aby światła ziemi pozdrawiały się”. To tam, na niewielkiej wyspie archipelagu Hebrydy, rozpoczęła się „powtórka świata elementarna podróż/rozmowa z żywiołami pytanie bez odpowiedzi”.
Herbert chciał zrozumieć, czym jest cywilizacja, kultura, ludzkie dzieło stworzenia. Podróżował do prehistorycznych grot Lascaux we Francji (Big Bang malarstwa naskalnego, oślepiający kunsztem linii i barw). Wyprawił się szlakiem Montaigne’a, odkrywając południe Francji i Włochy. Chciał ogłosić książkę poświęconą „zagadnieniom sztuki, zwłaszcza okresom wcześniejszym, mniej znanym w Polsce”. Tak powstał „Barbarzyńca w ogrodzie” (1964 r.).
Herbert dotarł także do kolebki cywilizacji europejskiej – starożytnej kultury śródziemnomorskiej.