Do historii teatru przeszła „Modrzejewskiej tabliczka mnożenia” – wykonywany wielokrotnie na prywatnych przyjęciach w Ameryce i Anglii numer, podczas którego aktorka recytowała tabliczkę mnożenia po polsku w taki sposób, że słuchacze mieli wrażenie, że słuchają historii na przemian zabawnej, przejmującej, a na koniec wzruszającej aż do łez. Także wernisaż jej portretów – na pierwszy rzut oka zupełnie do niej niepodobnych, do momentu, gdy dla zabawy zaczęła mimiką twarzy upodabniać się do każdego z nich po kolei. I okrzyk pewnej jegomości w antrakcie „Damy kameliowej”: „Co ona robi, że mi w oczach zielenieje? Czym się pociera?”.
Według sobie współczesnych, Helena Modrzejewska była aktorką doskonałą. Zachwycano się jej „posągową urodą”, „wdzięczną sylwetką”, „słodkim głosem”, rozwodzono nad mistrzowskim opanowaniem mimiki, nieskazitelną dykcją i intonacją, zarazem niezwykle naturalnym i głęboko poetycznym stylem gry.Przed trzydziestką została największą polską aktorką. Następnie dodała tytuły „gwiazdy dwóch kontynentów” i „pierwszej szekspirzystki świata”.
Opiewali ją m.in. Prus, Zapolska, Wyspiański, Oscar Wilde i Susan Sontag. Henryk Sienkiewicz – przez lata w niej zakochany – pisał: „gołąb o orlich skrzydłach”, hołd jej urodzie oddał w postaci Heleny Kurcewiczówny w „Ogniem i mieczem”, ona też jest pierwowzorem aktorki Ewy Adami w noweli „Ta trzecia”. Jeszcze za życia doczekała się po obu stronach Atlantyku monografii i biografii.
Jej imieniem nazwano szczyt górski i wodospad w USA, kanadyjski parowiec, ale także czekoladki, papierosy i dania w restauracjach.